niedziela, 12 lutego 2012

Rozdział 10.

 Wzięłam się i napisałam specjalnie dla: weloveonedirectionx  <3
 Miłego czytania. ; D

***
Leżałam sobie spokojnie na hamaku słuchając dobrego bitu lecącego w słuchawkach, gdy nagle poczułam na sobie ciężar i to całkiem niezły. Otworzyłam oczy i zobaczyłam rozbawionego Lou.
- Wstawaj Mała. Chodź do nas. - wstał ze mnie i poprawił swoje szelki.
- Za moment. - mruknęłam próbując wsłuchać się w tekst lecącej piosenki.
- Nie ma momentu, jest teraz. No chodź bo nam się nudzi. - marudził jak zwykle.
- A idź Ty. - szturchnęłam go i wstałam powoli. Zbliżył się do mnie i już wiedziałam co to oznacza. Łaskotki. Nienawidziłam tego, a on to perfidnie wykorzystywał. Zaczęłam uciekać gubiąc przy tym telefon. Wpadłam do salonu jak burza, przewracając przy tym niczego niespodziewającego się blondyna.
- Sorki - zdążyłam jeszcze krzyknąć zanim się wywaliłam. Lou jak gdyby nigdy nic rzucił się na mnie łaskocząc.
- No weźcie go ze mnie. - udało mi się wykrztusić pomiędzy napadami śmiechu. Z pomocą przyszli mi Zayn z Brian`em. 
- Dzięki chłopaki. - powiedziałam wstając. 
- Spoko. - oboje uśmiechnęli się do mnie i zajęli poprzednie miejsca.
Miałam zamiar wyjść z domu i poszukać telefonu, który leży gdzieś na trawie w ogrodzie, gdy padło pytanie z ust Lou:
- A Ty gdzie się znowu wybierasz? 
- Jak najdalej od Ciebie. - zaśmiałam się wybiegając do ogrodu. - Chłopaki trzymajcie go. - krzyknęłam jeszcze i przyśpieszyłam chowając się za jednym z drzew. Mój telefon leżał pod hamakiem, więc wzięłam go sprawdzając przy okazji czy jest cały i weszłam do domu. Wszyscy siedzieli grzecznie w środku oprócz...
- Mam Cię. - usłyszałam za sobą i poczułam jak Louis rzuca się na mnie.
- Dobra złaź. - marudziłam. A ten jak gdyby nigdy nic siedział sobie na mnie i robił nie wiadomo co z moimi włosami. Próbowałam go z siebie zrzucić, ale no nie da rady. Jednak te marchewki tuczą. Zaśmiałam się ze swoich myśli. " Boże, Nata z tobą to już gorzej." - pomyślałam. Po jakiś pięciu minutach Pan Marchewcia w końcu ze mnie zlazł, a ja mogłam usiąść jak cywilizowany człowiek.
- I co wymyśliliście w związku z wyjazdem? - spytała Claudia wchodząca z tacą pełną jedzenia. 
I przez to oto pytanie słuchałam przez kolejne półtora godziny jak to będzie fajnie jak pojedziemy.

- A co tam u Amy? - spytał niepewnie Marchewcia.
- Wychodzę. - rzuciłam i wstałam z fotela, na którym siedziałam.
- Kto to jest Amy? - spytał Zayn.
- Nasza siostra. - odpowiedziała Claudia.
- Nasza? - wróciłam się do salonu. - Nasza? Jak już to Twoja. Ja mam tylko jedną siostrę i jesteś nią Ty.
- To, że się do niej nie przyznajesz, nie znaczy, że nie jesteście spokrewnione. - wtrącił się Brian.
- I Ty przeciwko mnie? - spytała zdenerwowana.
- No to jeśli to wasza siostra, to dlaczego nie mieszkacie razem? - zadał pytanie Liam.
- Ta lafirynda to nie moja siostra! - wydarłam się. Nie lubiłam jak ktoś w jakikolwiek sposób mnie z nią wiązał.
- Spokojnie Natuś. - podeszła do mnie Patrycja głaszcząc po ramieniu.
- Chcecie wiedzieć kto to jest? - spytałam chłopaków.
- Jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj. - rzekł Niall.
- I tak byście się dowiedzieli. - zrobiłam pauzę i po chwili kontynuowałam - Gdy moja mama była ze mną w ciąży, mój jakże bardzo mądry tatuś zrobił sobie na boku rozwydrzonego bachora. Gdy mama dowiedziała się o zdradzie, wyprowadziłyśmy się, lecz po kilku miesiącach mieszkania bez ojca, mama się zmieniła.Kochała go, cholernie go kochała, więc wrócili do siebie. Matka tej Amy, zmarła więc tata jako jeden z rodziców musiał ją wziąć pod opiekę. Gdy miałam sześć lat jechał po nią do przedszkola i wtedy zdarzył się wypadek. Tir wjechał w jego samochód. Zginął na miejscu, a to wszystko przez nią. - czułam jak łza cieknie mi po policzku -  Nienawidzę jej za to, wprosiła się do mojej rodziny i tylko namieszała. Cztery lata po wypadku moja mama ponownie się związała z ojcem Claudii. Bardzo się zżyłyśmy chodź nie wiązała mnie z nią żadna więź rodzinna w przeciwieństwie do Amy. 
- I tylko dlatego jej tak nie lubisz? - spytał ostrożnie Harry.
- Tylko? To dopiero początek. W wieku szkolnym, na początku gimnazjum zaprzyjaźniłam się z pewnym chłopcem o imieniu Tom. Często się spotykaliśmy i za każdym razem musiała przyjść do nas moja "siostra". Zawsze nam przeszkadzała, dokuczała, dogryzała, w pewnym momencie nasza przyjaźń się rozpadła i to przez nią. Rok później odbiła mi chłopaka. Wystarczające powody by jej nie lubić? Tak, więc dzięki za uwagę. - powiedziałam i wyszłam czując na policzkach coraz więcej łez. Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku wyciągając duże białe pudełko spod biurka.

Nataa ; D

1 komentarz:

  1. Świetne opowiadanie < 3
    tak trzymaj :))
    z chęcią będę czytaaać wszyystkie rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń