wtorek, 3 lipca 2012

Ważne.

Cześć kochani < 3 
Pojawiam się tutaj, niestety nie z rozdziałem a bardzo ważną informacją.
Założyłam nowego bloga wraz z przyjaciółką, na którym opisujemy także historie o One Direction, więc bez obaw, wszystko jest na swoim miejscu. Link do bloga : http://babyiamaddictedtoyou11.blogspot.com/. Serdecznie zapraszamy. Xx..

A teraz przyszła pora na tą ckliwą część nocki. 
Bardzo, ale to bardzo chciałabym wam podziękować za jakiekolwiek wejścia na tego bloga, za zagłębianie się w tą historię, za czytanie tych moich nieraz bezsensownych słów. Po prostu dziękuję, że byliście ze mną przez ten cały czas i mam nadzieję, że także będziecie. Nadal nie mogę uwierzyć, że ta strona ma liczę wyświetleń przekraczającą ponad 20000. Jesteście wielcy, dziękuję. 
*_______________________* 

Nie zapominajcie o tym, że prowadzę jeszcze jednego bloga z opowiadaniem : 
http://1dsidebyside.blogspot.com/ a teraz również tego nowego. 
Mam nadzieję, że jednak będę mogła liczyć na waszą pomoc jak dotychczas. Jeszcze raz dziękuję, i ściskam mocno pozdrawiając. XOXO.
Nathalie. < 3

wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 46 cz.2

Moja impreza urodzinowa trwała w najlepsze. Od dłuższego czasu wcale nie schodziłam z parkietu. Cały czas miałam nowego partnera do tańca. Na ich brak także nie mogły narzekać Claudia z Patrycją. W końcu Louis wpadł na pomysł, na dobry pomysł, zwolnienia tempa i puścił jedną z moich ulubionych piosenek. Od razy przy mnie znalazł się Zayn. Objął mnie ciasno w pasie i głowę ułożył na mojej, którą oparłam o niego. Wtuliłam się w niego i spokojnie poruszając się po prowizorycznym parkiecie w domu, wdychałam jego zapach.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho.
- Jeszcze nie masz za co. - odpowiedział całując mnie we włosy. Uwielbiałam jego czułości. Był taki delikatny. Dalszą część piosenki przetańczyliśmy w spokoju, co chwilę się do siebie czule uśmiechając, ale to normalne. Louis zaczął puszczać kolejną piosenkę, kiedy Lukas mu przerwał.
- Chciałbym ogłosić chwilę spokoju. - powiedział unosząc w górę ręce, żeby było go widać, ale przecież i tak stał na stoliku, obok nagłośnienia. - Teraz wyjdziemy na chwilę na dwór. - zakomunikował i wyszedł na zewnątrz. To co zobaczyłam lekko mnie zdziwiło. Chłopcy, a mianowicie Liam, Niall, Harry, rozpalili małe ognisko i czekali tam na nas z gitarą, którą trzymał Blondyn.
- Co tym razem kombinujecie? - spytałam swojego chłopaka, który stał za mną i obejmował mnie w talii.
- Zaraz wszystko zobaczysz. Bądź cierpliwa. - swoim oddechem owiał mój policzek, co, bądź co bądź było przyjemne. Zwłaszcza, że to właśnie on to robił. Po chwili z domu wyszły także dziewczyny z kocami w ręku, które rozłożyły na ziemi, wokół tego prowizorycznego ogniska. Wszyscy usiedli i najprawdopodobniej byli we wszystko wplątani, bo tylko ja nie wiedziałam co się dzieje i co chwilę o wszystko pytałam. Niestety nie dostałam żadnej odpowiedzi, tylko zostałam uciszona w pewnym momencie. Niall trzymający gitarę na  kolanach zaczął grać. Wszyscy wskazywało na to, że zaraz reszta zacznie śpiewać, piosenkę, którą zawsze sobie nucę w naszej altance i tak też było. Zayn siedzący za mną zaczął powoli śpiewać. This Is Our Song.
 Lubiłam tą piosenkę, więc po chwili dołączyłam do chłopak i śpiewaliśmy razem. Nie spodziewałam się, że chłopcy mają, aż takie głosy. Na dodatek wszyscy zebrani zaczęli klaskać do rytmu, dlatego ta cała piosenka wyszła jeszcze lepiej. Nie spodziewałam się, że chłopcy są, aż tak pomysłowi. Niall ostatni raz przeciągnął palcami po strunach i odłożył gitarę na bok. Z radością zaczęłam klaskać, tak samo zrobiła reszta zebranych, aż do momentu wyświetlenia czegoś na ścianie domu. Na początku nie wiedziałam co to jest. Obraz z rzutnika był rozmazany i kompletnie niczego mi to nie przypominało.
- Chcielibyśmy pokazać ci coś jeszcze, a później już będziesz wolna. - powiedział Lou szukając czegoś w laptopie. - Stary. - zwrócił się do Zayn`a. - Wiem, że to miało wyglądać inaczej, ale ta wersja podoba nam się bardziej niż ta twoja. Więc miłego oglądania. - powiedział i włączył coś, co mieliśmy obejrzeć na ścianie domu.
Siedziałam pomiędzy nogami mojego chłopaka obejmowana przez niego. Z wyświetleniem pierwszego obrazu Zayn zacisnął bardziej swoje ręce na moim brzuchu. Ewidentnie się denerwował, tylko byłam ciekawa czym. Skupiłam się na tym co właśnie zaczęło się pokazywać na ścianie. Pierwsze co zobaczyłam to nasze wspólne zdjęcie. Zdjęcie moje i Zayn`a robione przez moją siostrę. Okej, nie wiedziałam na co się zanosi, a Zayn coraz to bardziej się denerwował.
- Nathalie. Dziś, w Twoje urodziny mijają dwa tygodnie odkąd jesteśmy razem. - powiedział Zayn widniejący na ścianie.- Chciałbym Ci pokazać coś co pokaże Ci jak bardzo Cię kocham.
Wstałam, by widzieć wszystko z bliska i wyraźniej. Zayn podczas nagrywania tego filmiku był zdenerwowany. Widziałam to.
- Wiesz, że każdą chwilę spędzoną z Tobą wspominam bardzo dobrze, wspominam wspaniale, a to dlatego, że to właśnie Ty jesteś wspaniała. - zostało pokazane zdjęcie, na którym witałam się z Lou. - Wtedy jeszcze myślałem, że jesteście dużo bliżej. Myślałem, że Tommo nas okłamał i przyjechaliśmy odwiedzić jego dziewczynę. Nawet nie wiesz jaki byłem szczęśliwy, jak dziewczyny potwierdziły mi, że na pewno nie jesteście razem. Poczułem ogromną ulgę i swobodnie mogłem do Ciebie startować, ale nie umiałem. - odwróciłam się do Zayn`a, który siedział tuż obok mojej siostry i Liam`a, był skrępowany. - Ale gdy zacząłem dowiadywać się o Tobie coraz to więcej rzeczy potrzebnych mi do tego, że po prostu Cię ... hym? poderwać, chciałem to jak najszybciej zrealizować. Już wtedy chciałem byś była dla mnie kimś, kim jesteś teraz. Już wtedy czułem się w Tobie zakochany. - kolejne zdjęcie, na którym byliśmy mokrzy. Dobrze pamiętam ten dzień. - To właśnie wtedy wszystko zaczęło się toczyć w dobrym kierunku. Wszystko zmierzało do tego, że może jednak odwzajemnisz moje uczucia. Nawet nie wiesz jaki byłem przerażony, jak zniknęłaś zaraz na drugi dzień. Bez zastanowienia spakowałem się i ruszyłem zaraz za Tobą, wcześniej spisując numer Lukas`a z telefonu Claudii. Taka głupota, nie? Być może. Ale czego nie robi się z miłość, a w szczególności do Ciebie. Wróciłaś ze mną do domu. Właśnie ze mną. - kolejne zdjęcie. Niewyraźnie, ale nasze z lotniska. - Wtedy z  każdym dniem zakochiwałem się w Tobie coraz to bardziej, całkiem tego nie świadomy. Aż w końcu! Stało się! Wtedy w ogrodzie pocałowałem Cię! Pewnie, gdyby nie to, teraz nawet nie bylibyśmy razem. Tak dużo zawdzięczam tamtej chwili. Później to już tylko było pytanie, na które odpowiedziałaś " tak ". Ten dzień, na pewno zostanie na długo w mojej pamięci. Podsumowując. - zaczęły przelatywać szybko nasze wspólne zdjęcie, z każdym następnym zwalniając, aż w końcu pokazało się ostanie. Razem. Objęci. Zapatrzeni w siebie. - Przez to wszytko, chciałem Ci powiedzieć, że na prawdę Cię kocham, że tylko Ciebie darzę tym uczuciem. I jesteś tą idealną, wyjątkową. KOCHAM CIĘ NATHALIE. 
Odwróciłam się do tyłu. Każdy był wpatrzony we mnie, a ja nie mogłam nic powiedzieć. Nie mogłam wydusić z siebie, żadnego choćby najmniejszego słówka. Stałam tak patrząc na wszystkich, aż w końcu spojrzałam na niego. Siedział spokojnie oczekując mojej reakcji. I co on sobie myślał? Że co? Że teraz wyleje się potok słów, z podziękowaniem? Mylił się. Ze łzami szczęścia i wzruszenia, podeszłam do niego. Stałam chwilę patrząc na mój ideał.
- I co ja mam ci powiedzieć? - spytałam cicho. Przestraszony wstał podchodząc do mnie bliżej. - No co mam ci powiedzieć? - widziałam w jego oczach strach. Zaśmiałam się ze łzami spływającymi mi po policzkach i przytuliłam się do niego tak, że gdybym miała choć trochę więcej siły, mógłby się pożegnać ze swoimi całymi żebrami. - Tak bardzo Cię kocham, Głuptasie. - powiedziałam całując jego lekko zarośnięty policzek. Odetchnął. Nie mogłam uwierzyć, że aż tak bardzo mu na mnie zależało. Wiem, że to już było, ale powtórzę. To są NAJLEPSZE urodziny w całym moim ŻYCIU.

Zostawiłam swoich gości z Claudią, Patrycją i chłopakami, a sama ze swoim spacerowałam teraz ulicami niedaleko naszego domu. 
- Gdzie konkretnie idziemy? - spytałam przytulając się do jego ramienia. Nie powiem, że było mi zimno, ale o drugiej trzydzieści w nocy, wcale nie jest tak upalnie. 
- Idziemy tam, gdzie to wszystko się zaczęło. - podniósł lekko nasze splecione dłonie.
- Czyli kierunek fontanna? - spytałam dla upewnienia się. Przytaknął ruchem głowy i objął mnie ramieniem. Jak zawsze się troszczył. Można rzecz, że czasami nawet za bardzo. 
Szliśmy w milczeniu, ale to nie była cisza, która nam ciążyła. Towarzyszyła nam ta przyjemna cisza. Gdy doszliśmy do fontanny, nie spodziewałam się tego co tam zobaczę. Dokładnie w tym miejscu, gdzie nasz związek się zaczął był położony kocyk, a na około były poustawiane malutkie świeczki. Nie wiem kto i kiedy to zrobił, ale muszę przyznać, że mi się podobało. To wszystko oddawało taki cudowny nastrój. Uśmiechnęłam się do niego i usiedliśmy dokładnie w tym samym miejscu co wtedy. Jak zawsze tematy do rozmów nam się nie kończyły, ale tak to już jest, kiedy jestem z nim. Tematy same przychodzą, a my z każdą chwilą poznajemy się bardziej.
- Mam coś dla Ciebie. - powiedział szukając czegoś w kieszeni spodni.
- Zayn. Nie wiem coś ty znowu wymyślił, ale ja już nie chcę od ciebie żadnych prezentów. 
- Dlaczego ty zawsze musisz tak marudzić? - zaśmiał się, wyciągając ze spodni to czego szukał.
- Lubię. - wzruszyłam ramionami i także się zaśmiałam. Kazał mi wyciągnąć przed siebie prawą dłoń i zamknąć oczy. Zrobiłam tak jak chciał, a po chwili poczułam coś zimnego na swoim nadgarstku. Gdy już pozwolił otworzyć mi oczy, pierwsze co zobaczyłam to jego cudowny uśmiech, a następnie śliczną bransoletkę na prawym nadgarstku. Na prawdę była cudowna. Cienka, srebrna, z zawieszkami. Były do niej przyczepione trzy. Jedną z nich była malutka tancerka. Wytłumaczył mi to tym, że uwielbiam tańczyć. Następnie była mała koniczynka, która miała oznaczać szczęście. Ostatnią zawieszką było dość duże serduszko z wygrawerowaną literką po środku. Małe " Z " mówiło mi tylko o jednym, że ta zawieszka ma mi przypominać, jego miłość. Miłość Zayn`a do mnie. 
- Kocham Cię. - wyszeptałam wprost w jego rozchylone usta i delikatnie je musnęłam swoimi.

Niby wszystko co prawdziwe i mocne trwa wiecznie. Tak, to prawda. Tylko pod warunkiem, że właśnie takie jest. Wakacje kiedyś się kończą, a wakacyjne romanse, wraz z nimi. Zasada istnienia miłości. Obietnice składane pod wpływem impulsu tracą swoją wartość, w stu procentach, więc po co obiecywać coś co i tak nie będzie trwało wiecznie, ba!, nawet nie przetrwa następnych kilku miesięcy? Paranoja i logika myślenia przy uczuciu miłości. Idiotyzm, na którym przejadą się nieliczny, aczkolwiek większość będzie cierpieć. 

The End?




_______________________ 
Właśnie czy to koniec to zależy od was! 
Jeśli tylko chcecie mogę napisać tak jakby drugą część tego opowiadania, ale od razu uprzedzam, że będzie inna. Wszystko zależy od was. Więc czekam na opinię w komentarzach. < 3 
Kontakt : 11744685 ; p 
Drugie opowiadanie :   http://1dsidebyside.blogspot.com/

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 46. cz.1

 Ze specjalną dedykacją dla strasznie niecierpliwej Małej Marty! Mam nadzieję, że nadal będziesz czytała i zostaniesz ze mną do końca tego opowiadania. < 3

*Louis*
Sobota. Dzień, który zwykle przeznaczony jest dla wypoczynku, odsapnięciu czy czemukolwiek nie związanego z ciężką pracą. Niestety ja miałem inne zadanie na taki dzień jak ten. Musiałem spędzić przynajmniej pół dnia na zakupach z Nathalie, co będzie dość trudne. Czemu trudne? Może dlatego, że Nathalie to jednak trudna osoba. Z boku może tego nie widać, ale nie zawsze jest taka jak wszyscy. Uwielbia postawić na swoim, co zazwyczaj jej się udaje i niektórych irytuje, jest stanowcza, ale czasami przy osobach, które kocha staję się taka krucha, delikatna i uległa. Dziewczyna cudowna. Zayn ma cholerne szczęście, że  moja przyjaciółka to właśnie z nim się związała. Jest zdecydowanie warta jego starań.
- Louis. - wyrwał mnie z zamyśleń jej dość przesłodzony głos. Pewnie czegoś chce. Odwróciłem się do niej i westchnąłem widząc w jej ręce z trzy jak nie więcej bluzki w kolorowe paski.
- Jak widzę pewnie chcesz je przymierzyć jak nie kupić.
- Wiem, że paski są przeznaczone tylko i wyłącznie dla ciebie, ale wiesz, że ja wyglądam w nich równie seksownie co ty. A plusem do tego wszystkiego jest to, że Zayn lubi mnie w tych oto paseczkach.
Zaśmialiśmy się oboje. Tak, tylko ona potrafiła tak jakby uzyskać zgodę na noszenie ciuchów w paski. Obejrzałem jedną z bluzek i pokiwałem twierdząco głową. Pisnęła radośnie i pobiegła w stronę przymierzalni, ja natomiast usiadłem w fotelu na przeciwko owych pomieszczeń i czekałem, aż z nich wyjdzie już przebrana. Czasami mnie zadziwiała. Nie zawsze mogłem przewidzieć jej reakcje. Na przykład teraz. Wydała z siebie taki pisk zadowolenia, że przez moment się zastanawiałem czy to na pewno ona stoi przede mną czy może jednak Claudia  lub Patrycja. Zazwyczaj to one preferowały zakupy, kiedy to Nathalie szalała na próbach lub kulała się w dresach po okolicy. Dlatego teraz nie dziwię się jak wita się z jakimiś podejrzanymi typami, z wyrazem twarzy jakby mieli od razu cię uderzyć jak nie zabić na miejscu. Pokiwałem energicznie głową jakby za pomocą tego owe myśli miały tak po prostu wylecieć z mojej głowy. Drzwi przymierzalni się otworzyły i zamiast zobaczyć Nathalie zobaczyłem ładną, nawet bardzo ładną dziewczynę. Zrobiła mały piruet, a sukienka, którą miała na sobie zawirowała ukazując jej długie i zgrabne nogi. Przyjrzałem jej się uważnie. Miała ładną karnację. Na początku skojarzył mi się odcień skóry Zayn`a, ale nie. Jej był jaśniejszy, bardziej delikatny. Ciekawe czy naturalny? Włosy, długie splecione w warkocz sięgający do połowy pleców. Jej twarz. Delikatna i taka krucha. Duże jasne oczy, mały nosek, wygięte w uśmiechu usta. Była piękna.
- I jak? Ładna, nie? - Nathalie stanęła przede mną prezentując się w dość ładnej bluzce, oczywiście jednej z tych w paski.
- Ładna, tą musisz wziąć. Zayn będzie zachwycony. - powiedziałem, starając się nie patrzeć w kierunku owej dziewczyny.
- Też mi się wydaje, że mu się spodoba. - wygładziła materiał na płaskim i tak brzuchu i wbiegła znów do przymierzalni. Spojrzałem w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stała piękność, ale niestety nie zobaczyłem niczego oprócz jednego z foteli, kilku gazetek i niezbyt zadbanego kwiatka doniczkowego. Pech to pech. Ale była na prawdę ładna. No ale tak już jest z tym twoim refleksem Tomlinson. Zaśmiałem się sam z siebie i znów czekałem, aż Nathalie wyleci z przymierzalni, a później znów się tam schowa i znów i znów i znów. Zapowiada się męczący dzień, a wieczorem jest jeszcze impreza. Nie wiem jak ja to zniosę.
W końcu! Minęło sześć godzin od momentu wyjścia Nathalie pierwszy raz z przymierzalni i dopiero po tych sześciu godzinach chodzenia, oglądania, marudzenia, wybierania, przebierania i nie wiadomo czego jeszcze jechaliśmy moim samochodem do tak upragnionego przeze mnie domu. Musiałem ją teraz odstawić do niej i czym prędzej pojechać do domu Brian`a, żeby sprawdzić jak wszystko idzie. Czy jest tak jak powinno być, czy trzeba będzie jak zwykle sprawdzić zapas żywności i jednak jeszcze raz skoczyć do supermarketu, bo jak zwykle Niall ' chciał tylko spróbować '. Wysadziłem ją pod samym domem, wzięła milion pięćset toreb i wyszła machają wesoło jak odjeżdżałem. No to zostało mi tylko przebrać się, sprzątnąć pokój, ogarnąć trochę towarzystwo i odebrać z lotniska prezent. Boże, wszystko najgorsze na mojej głowie.

*Nathalie*
Do domu ledwo co weszłam przez te wszystkie przeładowane torby z nowymi ciuchami. Chyba lekko przesadziłam, ale to co. W końcu nie często chodzę na zakupy, a z Loui`m to już w ogóle prawie wcale.
- Jestem! - krzyknęłam zamykając nogą drzwi frontowe, które zamknęły się z trzaskiem. Odpowiedziała mi cisza. Jestem już do tego przyzwyczajona może nawet za bardzo. Często jak wracałam do domu nikogo w nim nie było. Niby mieszkamy razem, ale jakby osobno. Każda w zasadzie ma swój świat i swoje kredki. Weszłam do swojego pokoju rzucając torby na niezaścielone łóżko. Musiałam się jeszcze doprowadzić do jakiegoś lepszego wyglądu niż ten w jaki teraz widzę w lusterku. W końcu za góra trzy godziny będziemy szaleć w klubie. Włączyłam stojący w pokoju sprzęt do odtwarzania moich ulubionych płytek i tanecznym krokiem ruszyłam ku łazience zamykając się w niej na dobrą godzinę.
Wyszłam z zaparowanego pomieszczenia owinięta puchowym białym ręcznikiem i z turbanem na głowie.
- Trzeba się w coś ubrać. - mruknęłam.
Zaczęłam wyciągać wszystkie rzeczy kupione dzisiaj i na dodatek coś ciekawego z szafy. Zrobiła się niezła sterta na łóżku, a ja nadal stałam tak w tym ręczniku. Jako że nie znoszę sukienek, choć i tak dziś sobie ze dwie jak nie trzy kupiłam to ubrałam krótkie, może nawet trochę za krótkie, spodenki w kolorze kremowym, bluzkę w kolorze mlecznej czekolady, która trzymała się tylko w taki sposób, że opinała mi się na biuście i oczywiście jasne sandałki.
- Jeszcze trzeba będzie zrobić coś z włosami.
Nie lubiłam bawić się w fryzjera, a na swoich włosach to już szczególnie. Gdy już je wysuszyłam spięłam w wysoki niesforny koczek. Nie powiem, że nie, ale jakoś mi się podobało. Już gotowa z telefonem w kieszeni i kilkoma banknotami w drugiej zeszłam na dół z zamiarem powiadomienia telefonicznie resztę, żeby powili się zbierali, bo będę u nich za niecałe dziesięć minut. Wybrałam numer Patrycji.
- Nata, idziesz już? - zapytała zaraz po odebraniu połączenia.
- Wyjęłaś mi to z ust. - powiedziałam poprawiając jeszcze swój strój w lusterku w korytarzu. - Będę za chwilę, czekajcie.
Wyszłam z domu, zamykając go na klucz i pakując go do kieszeni spodenek. Dziś chyba będę mogła znaleźć w nich wszystko, no może nie wszystko, a prawie. Dochodziła godzina 20. Na dworze nadal było jasno, wiał dość przyjemny leciutki wiaterek. Spacerkiem doszłam do posiadłości Brian`a. O dziwo światło było pogaszone, co rzadko zdarza się w tym domu, a już w szczególności, kiedy są w nim chłopcy.
-Coś tu jest nie tak. - powiedziałam do siebie i weszłam na podwórko. Spojrzałam w okno, wychodzące z kuchni i albo mi się zdawało, albo mignęła mi tam postać Sebastiana. Coś jest zdecydowanie nie tak, albo ja już mam problemy ze wzrokiem co jest zdecydowanie wykluczone. Podeszłam do drzwi frontowych i usłyszałam szmery rozmów i to nie tylko kilku osób, było ich tak może dobrze ponad 15. Zabiję ich. Powieszę każdego po kolei i zrobię zdjęcia na pamiątkę. Pchnęłam drzwi i moim oczom ukazał się spodziewanie-niespodziewany widok. Weszłam do środka i wszystkie rozmowy ucichły, a spóźniony Niall leciał jeszcze do salonu, aby najprawdopodobniej schować. Marna istoto i tak cię znajdę. Ja wam jeszcze ładnie podziękuję, za niesłuchanie się mnie jak wyraźnie mówię, że nie chcę żadnej imprezy. Weszłam w głąb domu kierując swoje kroki od razu do salonu, no bo w końcu oni wszyscy się tam gnieżdżą, a Harry nie lubi siedzieć w ciasnych kryjówkach, no chyba, że z Patrycją, ale to pomińmy. Stanęłam w wejściu do salonu i wyprzedziłam ich okrzyk swoim.
- Niespodzianka kochani! Ale i tak was wszystkich pozabijam!
Dało się słyszeć śmiech kilku osób w tym Niall`a, w końcu on ma taki charakterystyczny.
- Wszystkiego najlepszego, Staruchu! - krzyknęła rzucając się na mnie moja siostra.
- Dzięki Mała, ale impreza miała odbyć się w klubie. - powiedziałam odsuwając się do niej.
- Tak wiemy, ale lepiej będzie tu. A szczególnie z takimi ludźmi. - zaśmiałyśmy się. Wiedziała, że w tej kwestii się z nią zgodzę. - Mam, znaczy mamy dla ciebie prezent.
Liam podszedł do nas, z czymś dużym zapakowanym w kolorowy papier.
- Ja niczego nie chcę. - zaprotestowałam.
- Nie masz nic do gadania. - powiedział Liam wpychając mi do ręki owy prezent.
Ciężko westchnęłam i kładąc go na stoliku obok, zaczęłam zrywać z niego papier. Album? Kolejny album? Claudia, nie jesteś zbyt oryginalna. Otworzyłam go i od razu zmieniałam zdanie. Już na pierwszej stronie można było ujrzeć jedno z najlepszych zdjęć jakie widziałam. Znajdowaliśmy się na nim my. Całą paczką. Każdy w innej pozie, objęci zadowoleni. Przerzuciłam kilka kartek dalej. Trafiłam na zdjęcie swoje i Zayn`a. Te niepozowane. Na jednym z nich siedzimy objęci, natomiast na kolejnym rozkoszujemy się smakiem swoich ust. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Dziękuję, dziękuję. - wyściskałam ich oboje całując w policzki. Choć nie chciałam, żadnych tandetnych prezentów ten był świetny.
Miejsce Liam i Claudii  zajęła Patrycja z Harry`m. Harry też trzymał coś w rękach co bardzo przypominało wyglądem album.
- Sto lat, sto lat! - zaczęła śpiewać Patrycja. - Wszystkiego co najlepsze, Złośnico!
- Sto lat, Szwagierka. - powiedział Harry wręczając mi prezent.
- Tylko nie mówicie, że to kolejny album. - powiedziałam otwierając. Zaśmiali się.
- Nie mogę tego przyjąć. - zaprotestowałam widząc prezent.
- Nie podoba jej się. - powiedziała cicho Patrycja.
- Zgłupiałaś! - krzyknęłam. - Są cudowne. Wszystkie. A szczególnie ten. - pokazałam na podobiznę Zayn`a - Ale powinnaś to gdzieś wystawić, a nie mi fundować takie prezenty.
- Nie, one trafią do ciebie. Było specjalne zamówienie. - powiedziała odchodząc razem z Hazzą.
Następnie podeszli do mnie Louis, Lukas, Caroline i Niall. Wręczyli mi bilet na samolot i kurs taneczny, który odbędzie się w NY i będzie trwał miesiąc. Ubóstwiam ich za ten prezent, choć moim zdaniem i tak za bardzo się wykosztowali, nawet bardzo za bardzo, ale nie chcieli słyszeć o żadnym sprzeciwie. Wysłucham jeszcze życzeń od nie wiadomo ilu osób i w końcu mogłam podejść do Zayn`a, który stał po środku pokoju w kręgu zrobionym z moich znajomych. Podeszłam do niego i na przywitanie cmoknęłam go z uczuciem w usta.
- Kochanie... - zaczął.
- No tylko mi nie mów, że ty też masz dla mnie jakiś prezent. - westchnęłam trzymając go za ręce.
- Nie jeden, nie dwa, a może trzy jak wszystko pójdzie po mojej myśli.-puścił mi oczko i zaczął rozpinać swoją koszulę, w którą był ubrany.
- Co ty robisz? Wszyscy na ciebie patrzą. - powiedziałam nie widząc do czego zmierza w domu pełnym gości.
- Pokazuję jeden z dzisiejszych prezentów.
Zdjął całkowicie koszulę. Na wysokości klatki piersiowej miał przewiązaną wstążkę, więc za nią pociągnęłam. Opadła spokojnie na podłogę. Dopiero teraz zobaczyłam tatuaż. Był nim napis, a na końcu jego widniało moje imię, zakończone malutkim serduszkiem.
- Zayn..
- Wiesz co to znaczy? - spytał, gdy delikatnie prowadziłam palcami po napisie. Pokręciłam przecząco głową.
- Trzeba walczyć o to, co się kocha. - wyszeptał tuż przy moim uchu. - A dla mnie tym czymś jesteś ty, Skarbie.
Spojrzałam w jego przepełnione radością brązowe oczy i poczułam jak w moich pozwoli zbierają się łzy wzruszenia. Objęłam go szybko rękoma za szyję i wtuliłam się jego szyję. Powstrzymywane przeze mnie łzy i tak teraz spływały po moich policzkach i nagiej skórze Zayn`a.
- Nie płacz. Tylko nie płacz. - gładził mnie po plecach. Spojrzałam znowu w jego oczy. Był taki cudowny.
- Kocham Cię. - wyszeptałam i pocałowałam go. Wokół nas rozległy się brawa, a my nadal trwaliśmy w pocałunku. - Dziękuję. - dodałam kiedy już się od siebie oderwaliśmy.
Z głośników rozstawionych po całym domu zaczęła płynąć muzyka, a ja teraz chciałam posiedzieć w ciszy. Pociągnęłam chłopaka za rękę i wyszyliśmy na dwór. Zayn usiadł na huśtawce robiąc mi miejsce przed sobą, między jego nogi. Usiadłam opierając się o jego już ubrany tors. Jego ręce oplotły moją talię. Podbródek położył na moim nieokrytym ramieniu. Przejechałam palcami po jego dłoni znajdującej się na moim brzuchu. Te urodziny są najcudowniejszymi jakie do tej pory przeżyłam.

_____________________________
jest i nowy rozdział < 3 
postanowiłam, że go rozbiję na dwie części, bo będzie za długi. ; D 
bardzo, ale to bardzo bym prosiła o skomentowanie, każdej osoby, która to przeczyta. 
do następnego. Xx

środa, 30 maja 2012

Side by side.

http://1dsidebyside.blogspot.com/
moje drugie opowiadanie! < 3 
zapraszam do czytania, także jest o One Direction, ale spokojnie, jestem już w trakcie pisania trzeciego, tym razem całkowicie innego, ale nie wiem jeszcze czy je udostępnię. ; D 

jestem bardzo ciekawa ile osób czeka na następny rozdział TU < 3 
bo nie wiem czy mam się spieszyć z pisaniem, czy jednak nie..

Pozdrawiam wszystkich, którzy kiedykolwiek tu zajrzeli. Dzięki bardzo! < 3

sobota, 26 maja 2012

Rozdział 45.

 Rozdział dedykuję dla J <33, dzięki kochana, że, aż tak bardzo chcesz kontynuacji tej historii. < 3

 * Nathalie*
Czy choć raz nie mogę obudzić się normalnie i to z własnej woli? Jak nie jakieś koszmary i wygłodniały Niall to śpiewy godowe na korytarzu. Z kim ja mieszkam. Wyszłam na korytarz i to co zobaczyłam wcale mnie nie zdziwiło. Szanowny pan Harry Styles paradował sobie w samych bokserkach pomiędzy drzwiami moimi a Patrycji i śpiewał, a w zasadzie darł się wniebogłosy.
- Styles! Daj ludziom spać.
- Nathalie, już wstałaś. - odwrócił się do mnie widocznie z siebie zadowolony. - Malik jedna już na nogach!
- Słyszałem Styles! - odkrzyknął Zayn wchodząc po schodach na piętro, na którym się znajdowaliśmy.
- Chcecie czegoś ode mnie? - spytałam nadal stojąc w drzwiach w piżamie.
- Od ciebie to może nie, ale...
- No to dobranoc. - powiedziałam i weszłam do pokoju z zamiarem położenia się i ponownego zaśnięcia, co nie było mi dane, bo wszedł za mną Zayn.
- Nie ma żadnego dobranoc. Ubieraj się. Caroline będzie tu za jakieś pół godziny. - powiedział otwierając moją szafę.
- Że co? - stałam i patrzyłam tak głupio na niego.
- No Caro ...
- No wiem, ale dlaczego tak wcześnie jest dopiero ... - spojrzałam na zegarek - o, 11.
- Właśnie śpiochu. Więc wskakuj w dres i biegiem na dół.
- Już idę tato. - mruknęłam niezadowolona i nadal z wielką chęcią na spanie.
- Stój, stop. - zatrzymał mnie przy drzwiach. - A może tak ładne poranne przywitanie.
- Jeśli zrobisz mi ładne poranne śniadanie, to się zastanowię, kochanie. - rzuciłam i wyszłam. Jeszcze w drodze do łazienki słyszałam marudzenie Zayn`a, jaka to ja jestem bezlitosna, żeby nie przywitać własnego chłopaka. W łazience poszło mi szybko jak na mnie. Po dwudziestu minutach wyszłam z niej ubrana w krótkie szare spodenki i białą szeroką koszulkę z wyciętymi bokami. Jeszcze wilgotne włosy, zarzuciłam na jedno ramię i zeszłam na dół, zaraz po tym jak z pokoju wyciągnęłam moją ulubioną mp4. Już ze słuchawkami na uszach weszłam do kuchni, gdzie Zayn robił mi śniadanie.
- Smacznego. - powiedział po czym postawił przede mną talerz z tostami.
- Dziękuję. - cmoknęłam go przelotnie w usta i zabrałam się za śniadanie.
W rytm piosenek, które leciały z mp4, tupałam nogą, kiedy stanął przede mną Louis.
- Co byś powiedziała na zakupy w sobotę?
- Zakupy? Serio? Louis, co ci się stało? - spytałam nie dowierzając, że takie pytanie padło z jego ust.
- Nic. - wzruszył ramionami.
- Dobra, zgoda. Tylko bez żadnych podstępów, bo zaduszę.
Skinął głową i wyszedł. No nie, to było dziwne. Ja z Louis`em na zakupach? Tego jeszcze nie było. Zrobiłam głośniej i znów zaczęłam wybijać w rytm do piosenki Sean Paula.
- Przydałby się w końcu potańczyć. - przebiegło mi przez myśli, kiedy do kuchni wpadała Caroline.
- Cześć! - krzyknęła obwieszczając swoje pojawienie się w domu.
- Cześć, cześć. Co cię tak naszło na bieganie? - spytałam wkładając brudny talerz do zlewu.
- Bieganie? - spytała najwidoczniej zaskoczona. - Kto ci tak powiedział?
- No Zayn ...
- Boże, ten to wszystko po przekręca. - mruknęła do siebie. - Ale nie ma co. Zbieraj ten tyłek i idziemy.
- Już, już. Tylko skoczę jeszcze po telefon na górę. - powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju.
- Wychodzę! - krzyknęłam stojąc przy drzwiach i zakładając buty.
- Już?
W drzwiach od kuchni pojawił się Zayn.
- No już, już. Pa. - cmoknęłam go w policzek i wyszłam razem z blondynczeką.
- No dobra, a teraz możesz mi powiedzieć, gdzie mnie ciągniesz. - powiedziałam wyciągając paczkę papierosów z kieszeni spodenek.
- Zobaczysz. - wzruszyła ramionami. - Zamierzasz teraz palić?
Zapomniałam. Caroline nie lubiła, ba, nie znosiła jak ktoś przy niej palił. Pokiwałam przecząco głową i schowałam papierosy do tylnej kieszeni spodni.
Wolnym krokiem i oczywiście zagadane doszłyśmy do budynku, w którym zawsze odbywały się treningi. Trochę się zdziwiłam kiedy Caro do niego weszła, ale posłusznie poszłam za nią. W końcu to ona ma plan na to popołudnie. Weszłyśmy do 'mojej' sali i co mnie tam zastało. Chyba z piętnaście dziewczyn siedzących na materacach i zwyczajnie sobie rozmawiających.
- Yy. Cześć.
- Nathalie! - krzyknęła jedna z nich.
Okej, nie podoba mi się to. Nie znam ich, a ona woła do mnie po imieniu.
- Dziewczyny to jest Nathalie. - zabrała głos Caro. - Nathalie to są moje znajome i nie tylko, które pragną nauczyć się tańczyć.
No super, teraz to mnie zaskoczyła. No nie powiem, że się nie cieszę, że tak dużo osób chce się uczyć właśnie ode mnie, ale no przydałoby się jakieś wcześniejsze przygotowanie, no przynajmniej psychiczne, jak dla mnie.
- Więc chcecie się czegoś nauczyć? - spytałam siadając obok naprawdę ładnej szatynki.
Przez kolejne półtora godziny pytałam je, jaki styl tańca je interesuje, na kim chcą się wzorować i przede wszystkim by opowiedziały czegoś o sobie. Jak na pierwszy rzut oka, były sympatyczne, polubiłam je, jak na razie. Zobaczymy co będzie później.
- Nie przyszłyśmy tu siedzieć tylko tańczyć więc wstajemy i do roboty. - powiedziałam podchodząc do sprzętu w rogu sali. - Mam dla was dwie propozycje. Albo polecimy z choreografią do piosenki Madonny ' Girls gone wild ' albo do utworu Keshy ' take if off ' . Wybór należy do was.
Wszystkie jak za naradą wybrały drugą propozycje, najwidoczniej ktoś tu nie przepada za Madonną. Zresztą ja też nie, ale fajny mam do tego układzik.
- Okej, więc teraz pokażę wam, co ułożyłam kiedyś, a później nauczę tego was. - stanęłam na środku sali przed lustrem. - Caro możesz mi pomóc.
Gdy już stałyśmy przygotowane do tańca jedna z dziewczyn Rose bodajże, włączyła odpowiednią piosenkę i razem z blondyneczką zaczęłyśmy pokaz. Dziewczyną najwidoczniej się podobało, bo dostałyśmy spore brawa i zabrałyśmy się do pracy ucząc pozostałe każdego kroku. Zapowiada się dość męczący dzień.

* Patrycja*
Nata pożegnała się z Zayn`em i wyszła, a ja w końcu mogłam dokończyć prezent dla mojej zwariowanej przyjaciółki. Wyjęłam z kryjówki jeden ze szkicowników i cały zestaw przyrządów do malowania, w tym przypadku mnóstwo ołówków i węgielków. Ogólnie cały prezent ma być czarno-biały, bo właśnie takie prace podobały się Nathalie najbardziej. Usiadłam wygodnie w salonie, rozkładając wszystkie przybory na stole. Włączonego laptopa położyłam na fotelu, z którego leciała moja ulubiona playlista, a w tym masa piosenek Bruno Marsa i na którym znajdowały się zdjęcia, które później miały się znaleźć w wersji rysowanej na kartce w moim szkicowniku. Poprawiałam właśnie kontury twarzy Louis`a, kiedy do salonu wpadł jak burza mój Harry.
- Co robisz kotku? - przysiadł na brzegu kanapy i przyglądał się moim poczynaniom.
- Kończę prezent. - powiedziałam, dokładnie prowadząc czarną kredkę po kartce.
Już nic nie powiedział tylko nadal przyglądał się co robię dalej. Kiedy już Tomlinson był skończony i wyglądał prawie jak on, mogłam się zająć kończeniem kolejnej podobizny. Kolejną pracą, był rysunek który przedstawiał roześmianego blondaska. Tu nie trzeba było niczego zbytnio poprawiać, więc tylko przejechałam kredką po aparacie znajdującym się na krzywym zgryzie chłopaka, który wydawał być się słodki i w rzeczywistości taki był. Hazza nadal siedział w tym samym miejscu. Z głośników laptopa popłynęła kolejna wolna piosenka, a ja w końcu sięgnęłam po rysunek przedstawiający idealną twarz mojego narwanego chłopaka. Styles, chyba tylko na to czekał, bo kiedy wyciągnęłam jego podobiznę spod reszty innych kartek, aż usiadł bliżej mnie. Wzięłam do ręki ołówek i zaczęłam poprawiać wszystkie niedoskonałości. Najdłużej zatrzymałam się przy ustach. Jak dla mnie były one idealne, nie tylko na rysunku, zdjęciu czy jeszcze na czym innym, dla mnie były idealne, tu i teraz, tu i zawsze. Spojrzałam na Harry`ego, który patrzył na swoją podobiznę z zachwytem.
- Jesteś niesamowita. - wyszeptał i spojrzał na mnie. - Niesamowita i cała moja.
Usiadł obok mnie i bez żadnego ostrzeżenia wpił się w moje usta. Tak, muszę przyznać, że lubię w nim porywczość i to nawet bardzo. Po małej wymianie śliny zabrałam się za dopracowywanie pozostałych prac, co wcale nie zajęło mi tak dużo czasu.
- Jak myślisz, spodoba jej się? - spytałam obwiązując krwisto czerwoną wstążką, ładnie zapakowane prace.
- Jak możesz w ogóle myśleć, że mają się nie spodobać! Dziewczyno, masz talent, o którym marzy tyle osób, że sama byś tego nie zliczyła. A Nata, zawsze uważała, że świetnie rysujesz i każdy przyzna jej rację, łącznie ze mną.
- Jesteś kochany, wiesz?
Pogładziłam go delikatnie po policzku i pocałowałam lekko w usta. Kochałam tego faceta, jak nikogo innego na świecie.

*Liam*
Chcemy zorganizować potajemne urodziny Nathalie. Czemu potajemne? Bo jakby się dowiedziała, że coś jej wyprawiamy, niesamowicie by się zdenerwowała.
- Więc czego szukamy? - spytała Claudia wchodząc do sklepu.
- Zdaję się na ciebie. - powiedziałem idąc za nią.
- I weź tu szukaj pomocy u faceta. - powiedziała do siebie, co usłyszałem.
Chodziliśmy po chyba wszystkich możliwych sklepach w poszukiwaniu jakiś ozdób by udekorować salon i jeszcze kilka innych pomieszczeń w naszym tymczasowym domu.
- Może weźmiemy to?
Pokazała mi masę serpentyn i jeszcze jakieś tam kolorowe duperele.
- Nie mam pojęcia, ja tu jestem tylko do towarzystwa. - powiedziałem oglądając szczelnie zapakowane pudełeczko z czymś kolorowym w środku.
- W takim razie wyszło by na to samo jakbyś został w domu. - powiedziała z niezbyt zadowoloną miną odkładając produkt.
Nie zważając na to, że obecnie znajdujemy się w sklepie przyciągnąłem ją do siebie i odgarniając z jej twarzy zgubiony kosmyk włosów złączyłem nasze usta w czułym pocałunku.
- Wiesz - wyszeptała prosto w moje usta - lubię gdy to robisz.
Jeszcze raz mnie pocałowała i odeszła do innego regału, poruszając się tak, że w tym gdybyśmy niebyli w sklepie to na pocałunkach by się nie skończyło. Pokiwałem z uśmiechem głową i dogoniłem swoją dziewczynę.

* Zayn*
 Każdy został przydzielony do innego zadania, by urodziny mojej Nathalie wypaliły. Miałem zająć się tortem i oczywiście bardzo oryginalnym prezentem ode mnie. Wszedłem do poleconej przez dziewczyny cukierni. Od razu uderzył w moje nozdrza zapach wszystkich możliwych ciast. W szczególności cynamonu, którego to Nata nie znosiła, więc od razu odpada. Przyjrzałem się wypiekowym wystawionym w oszklonych małych kopułkach. Wszystko wyglądało ładnie i zapewne smakowało równie dobrze. Będę miał trudny wybór.
- Dzień dobry. - przywitałem się z młodą i nawet ładną ekspedientką.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - spytała uprzejmie.
- Chciałbym zamówić dość okazały tort na tą sobotę.
- Mam pan jakieś szczególne życzenia? - spytała ponownie. 
- W zasadzie to tak. - powiedziałem i zagłębiłem się w rozmowie na temat wyglądu tego słodkiego dodatku.
- Mam nadzieję, że dziewczyna będzie zadowolona. - powiedziała na odchodnym.
- Ja również. Do zobaczenia w sobotę rano. 
Zadowolony z wizyty w cukierni ruszyłem w stronę, w którym miał zostać zrobiony prezent dla Nathalie. Jestem tylko ciekawy czy jej się spodoba.

______________
Cześć wszystkim. < 3 
Napisałam rozdział choć i tak nie było właściwej ilości komentarzy, ale nie będę okrutna dla tych, którzy czekając na dalsze rozdziały mojej historii. 
Widzę również, że czyta was coraz mniej. Pewnie was tym wszystkim nudzę, ale wybaczcie, inaczej pisać nie potrafię. Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział więc o to nie pytajcie, ale wiem na pewno, że to wszystko zależy od waszych komentarzy! ; ) 
Miłego weekendu! < 3

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 44.

Po wypłakiwaniu się w koszulkę Zayn`a zamknęłam się u siebie w pokoju. Dzisiaj jest jeden z tych dni, które chcę spędzić sama. Leżałam na podłodze, na miękkim dywanie i oglądałam zdjęcia. Zdjęcia taty. Tak bardzo bym chciała, żeby tu był. Strasznie mi go brakuje, ale co możemy zrobić. Ludzie odchodzą w najmniej spodziewanym momencie.
- Nie płacz głupia. - wytarłam łzę spływająca po policzku. Tak, zapowiada się kolejny płacz dzisiejszego dnia. Usiadłam i plecami oparłam się o łóżko, w dłoni znajdowało się zdjęcie taty, jeszcze z wojska. Przystojny młody mężczyzna w moro mundurze. Od razu widać, dlaczego mama zakochała się w takim facecie. Nie dość, że był przystojny to jeszcze czuły i opiekuńczy. Zawsze, gdy słuchałam historii na jego temat, nikt nie powiedział złego słowa na jego temat.
- Człowiek idealny. - przebiegło mi przez myśl. Uśmiechnęłam się do zdjęcia i spoglądając na nie nie po raz ostatni tego dnia, schowałam je do pudełeczka. Wstałam z podłogi poprawiając ubiór i lekko twarz w lusterku obok łóżka. Wyszłam z pokoju i powoli zeszłam na dół.
- No ale co! To jest zły pomysł? No Claudia powiedz mu, że nie! - usłyszałam krzyk Tomlinson`a.
- Wiesz, Lou...
- Wiedziałem! Ale ja bym się cieszył jakbym dostał marchewki na urodziny. - powiedział.
- Będziemy pamiętać o tym Louis, będziemy pamiętać. - zaśmiał się Harry i w tym momencie weszłam do salonu, w którym jak zwykle się znajdowali.
- O czym tak zawzięcie rozmawiacie? - spytałam siadając obok Zayn`a. - Krzyki Lou słychać aż na górze.
- A nie mówiłam, żeby iść na dwór. - powiedziała Patrycja szturchając siedzącego obok niej Louis`a.
- Żartowałam. - powiedziałam kładąc głowę na ramieniu Zayn`a. Od razu po tym objął mnie ramieniem i cmoknął w czoło. Lubię te jego czułości. - pomyślałam.
- Dobra, dobra.
- A ty co nas cały dzień unikasz, co? - poruszał zabawnie brwiami Niall.
- Czasami przyda mi się odpoczynek od was, no bo ile można z wami wytrzymać.
Niall strzelił tak zwanego focha, na co ja wysłałam mu buziaka w powietrzu. Zayn skrzywił się widząc to.
- Zazdrośnik. - mruknęłam mu na ucho i przygryzłam lekko jego płatek. Od razu na jego idealnych jak dla mnie wargach pojawił się uśmiech.
- Mam ochotę na spacer. - wymamrotała Claudia spod Liam`a, który właśnie próbował zabrać jej telefon, który trzymała pod sobą.
- Właśnie widać. - Patrycja wyrwała jej telefon i zaczęła się głośno śmiać, po tym co zobaczyła na ekranie.
- Co tam zobaczyłaś? - Hazz zaczął zaglądać jej przez ramie.
- Niee! - wydarła się Claudia i zabrała telefon przyjaciółce. - To jest stare, brzydkie i wyglądam jak chomik!
- O nie, nadal to trzymasz? - zaczęłam się śmiać, a chłopcy nadal nie widzieli o co chodzi. Zayn popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem. - Pokaże Ci.
Wyciągnęłam swój telefon z kieszeni i podsunęłam go pod nos mojemu chłopakowi. Gdy spojrzał na ekran zaczął śmiać się jak opętany. No zresztą kto by się nie śmiał. Trzy małe dziewczynki umorusane od błota, w tym dwie z pełną buzią jedzenia, chyba sałaty, nie pamiętam dokładnie, a na rączkach trzymały przerażone króliczki, chociaż jakby mogły to same by stamtąd uciekły.
- To wcale nie jest zabawne. - szturchnęłam nadal śmiejącego się Zayn`a, chociaż mi samej od patrzenia się na to zdjęcie, na twarzy malował się uśmiech.
- Nathalie! - krzyknęła Claudia, a ja nie wiedziałam o co chodzi, do momentu, gdy ktoś wyrwał mi telefon z ręki. Jak się okazało był to Liam. Patrzył poważnie na to zdjęcie po czym podszedł do obrażonej dziewczyny i powiedział :
- Ale mam słodkiego chomiczka.
Boże, ale ona ma szczęście z tym Payne`m. Cieszę się cholernie ze szczęście mojej malutkiej siostrzyczki.
- To idziemy na ten spacer? - spytała już zadowolona Claudia, siedząca na kolanach Liam`a.

Szliśmy całą bandą alejkami parkowymi. Tak, park to zdecydowanie nasze ulubione miejsce. Przyjrzałam się przyjaciołom. Niall z Lou sprzeczali się, który smak lodów jest lepszy. Inteligentne rozmowy chłopaków, nie ma co. Harold z Patrycją szli objęci i jak zwykle zagadani. Promienieli. Z miłością im do twarzy. Tuż za nimi szedł Liam trzymający za rękę Claudię. No i my. Beztrosko w sobie zakochani. Puściłam rękę Zayn`a, która do tej pory trzymałam i przytuliłam się do jego boku. Objął mnie ramieniem i szliśmy dalej w ciszy.
- Nathalie? - mruknął w moje włosy.
- No? - nadal patrzyłam na przyjaciół idących przede mną.
- Co byś chciała dostać na urodziny? - spytał.
- Nie, no następny. - puściłam go i stanęłam przed nim. Byłam nieco niższa więc musiał patrzeć lekko w górę.- Nie chcę nic na urodziny.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Mi wystarczy, a może będzie to aż za dużo, jeśli spędzę je z wami, z osobami, które kocham i na których mi zależy.
- Ale osoby, które cię kochają chcą ci coś dać. - znów zaczyna.
- Oh, zamknij się Malik. - powiedziałam i zanim ponownie się odezwał już całowałam z zachłannością jego czerwone usta.
- Uuuuu! - dobiegł nas ryk przyjaciół za moimi plecami. Machnęłam na nich ręką w tym samym momencie co Zayn`a. Zaśmiali się, a ja poczułam jak on uśmiecha się poprzez pocałunek.
- Starczy. - oderwałam się od niego.
- Wiesz, dla mnie nigdy nie jest za dużo. - cmoknął mnie w usta i podszedł do reszty, która siedziała już na ławce. Uśmiechnęłam się do siebie i ruszyłam za nim. Na ławce siedziały dziewczyny z Liam`em i Harry`m, a na trawie przed nimi Lou z Niall`em i teraz jeszcze Zayn. Skoczyłam i wylądowałam na Louis`ie czyli tam gdzie chciałam.
- Au! - wydarł się i zrzucił mnie z siebie.
- Ej, nie jestem aż taka ciężka. - powiedziałam siadając już normalnie. - Prawda?
- No wcale. - mruknął Tommo masując sobie nogę.
- No dzięki. Od dzisiaj zaczynam akcje : Odchudzaj się, bo zmiażdżysz Tomlinson`a.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem oprócz mnie. A może tak na serio przydałaby mi się dieta. Spojrzałam na swój brzuch i się skrzywiłam. Nigdy nie lubiłam tej części ciała, no chyba, że u Zayn`a, ale to co innego. On ma się czym chwalić, oj ma. Przejechałam dłonią po brzuchu i westchnęłam. Koniec ze słodyczami.
- Co tak wzdychasz? - zaśmiał się Niall, patrząc na mnie dziwnie.
- Bo od dziś, mam zakaz ruszania słodyczy.
- Nie żartuj sobie. - wyśmiał mnie. - Nie dasz rady, kochana.
- Jeszcze się przekonamy. - powiedziałam i wstałam z miejsca. - Idę po coś do picia i nie Niall nie przyniosę ci nic.
Szłam powoli kierując się w stronę pobliskiego sklepu spożywczego. W sklepie jak zwykle tłok. Zgarnęłam dwie butelki wody i paczkę gum do życia i udałam się do kasy. Zapłaciłam za wszystko i wszyłam ze sklepu odkręcając jedną z butelek, by po chwili napić się zimnego napoju.
- Nata! - usłyszałam krzyk za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam idącą w moim kierunku Caroline.
- Cześć Blondyneczko. - przywitałam się z nią cmoknięciem w policzek. Zadecydowanie polubiłam tą dziewczynę.
- Cześć, mała wredna istoto. - odpowiedziała z uśmiechem.
- Ej. Znowu tak do mnie mówisz. - szturchnęłam ją i ruszyłam w stronę mojej bandy, a ona zaraz za mną.
- Nazywam, nazywam. A wiesz czemu? Bo o mnie zapominasz! Nie tańczysz już ze mną.
- No ja nie, ale za to Niall chyba tak, co?
Zarumieniła się. Ohoho, coś jest na rzeczy i to bardzo. 
- Niall jest....
- Tylko twoim kolegą, tak, tak wiem. Zawsze mi to powtarzasz. Ale to nie zmienia faktu, że lecicie na siebie, a ja wam to wszystko ułatwię.
- Co nam ułatwisz? - spytała zaskoczona.
- Zobaczysz. - odparłam tajemniczo.

W parku siedzieliśmy już dobre trzy godziny jak nie więcej. Właśnie Louis chwalił się swoimi posunięciami co do niektórych dziewczyn, kiedy ktoś zaczął krzyczeć moje imię. Znowu. Boże, co ci ludzie ode mnie chcą. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam Lukas`a. No nie, z nim to trzeba się przywitać. Wstałam z gleby i podeszłam do chłopaka, który właśnie znalazł się przy naszej ławce.
- Cześć Mała. - przytulił się do mnie.
- Mała to jest ...
- Nie kończ! - krzyknął odsuwając się ode mnie. Zaśmiałam się, tak, że chyba połowa parku mnie usłyszała.
- Co cię tu sprowadza? - spytałam ponownie siadając na trawie.
- Ty. - odpowiedział witając się z chłopakami uściskiem dłoni, a z dziewczynami przyjacielskim przytulańcem, co nie zmienia faktu, że chłopcy i tak pałali zazdrością.
- No więc słucham. - położyłam się z głową na kolanach Zayn`a.
- Masz urodziny...- zaczął.
- Wyjdź! Nie chcę o tym słuchać! 
Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Co ja takiego powiedziałem? - spytał widocznie zaskoczony moim zachowaniem.
- Zacząłeś temat tabu. - poinformował go Liam.
- Nata, nie chce wyprawiać niczego. Chcę się tylko z nami pobawić w klubie. - dodała swoje Patrycja.
- No to nici z mojego planu. - mruknął siadając na ziemi.
- Jakiego planu? - przestałam bawić się palcami u ręki Zayn`a i spojrzałam na chłopka.
- Bo tak sobie pomyślałem, że mogłabyś jeszcze bardziej zabłysnąć i coś zatańczyć. Układ jest całkiem fajny, wymyśliliśmy razem z Caroline. 
Nialler lekko się skrzywił na wspomnienie o tym, że razem współpracowali.
- Ty też przeciwko mnie? - zwróciłam się do blondynki. Wzruszyła tylko ramionami i dalej zaczęła rozmawiać o czymś z Patrycją.
- Ale to byłoby dobre. - powiedział swoje Louis. 
- Dajcie wy sobie spokój z tymi urodzinami. Tak, jestem stara, ale bez przesady, nikt nie musi tego, aż tak świętować. Nie mam czterdziestu lat, tylko dziewiętnaście! - trochę się zdenerwowałam.
- Bez bulwersu. - Lukas podniósł ręce w geście poddańczym.Głośno westchnęłam.
- Może ich prezentów nie chcesz, ale mój na pewno przyjmiesz. - wymruczał mi Zayn do ucha, kiedy tylko się podniosłam.
- Jeszcze się zdziwisz. - powiedziałam nadal siedząc do niego tyłem.
- Jeszcze zobaczymy. - musnął swoimi ciepłymi wargami mój kark, przez co przeszły mnie ciarki. - Będziesz wspominała ten prezent przez najbliższe dziesięć lat. - ponownie jego usta dotknęły delikatnie mojej skóry, na której już pojawiła się gęsia skórka od jego dotyku. - Razem będziemy go wspominać.
- Sugerujesz coś, tym dodatkiem do słów? - odwróciła się do niego twarzą i patrzyłam uważnie, na jego rozchylone usta.
- Skądże. - uśmiechnął się szeroko.
- Yhym. - mruknęłam i lekko dotknęłam ustami jego warg. Z chwilą zaczął pogłębiać pocałunek.
- No nie, oni znowu się ślinią. - powiedział z udawanym obrzydzeniem Louis.
- Ta, przyroda źle na nich działa. - podsumował Niall, zapatrzony w Caro.
- Wcale się z tym nie zgadzam. - powiedziałam jak tylko jego usta odsunęły się od moich. 
- Ty, nie gadaj tylko całuj. - zaśmiałam się i ponownie nasze, usta wraz z językami zaczęły wspólny taniec. O tak, nasi przyjaciele sobie popatrzą.

_________________
napisałam. w zasadzie to dość szybko. bo siedziałam nad nim tylko dzisiaj. dlatego pewnie zobaczycie, jaki  jest .... no po prostu nie uważam go za jednego z najlepszych.
Czekam na minimum 15 komentarzy, a zabiorę się za pisanie kolejnego. < 3 
+ Marzą mi się takie dłuuugie komentarze *___*

sobota, 12 maja 2012

Rozdział 43.

 Rozdział dedykuję, Nice. Dziękuję, za wszytko, mrs. Styles. < 3


Ciemna opuszczona uliczka. Dookoła pełno koszy i kartonów. Trzask. Odwracam się gwałtownie, a przed oczami mam tylko parę niebieskich tęczówek, które grożą. 
- Chciałabyś zostać taka jak ja? - usłyszałam wywołujący u mnie ciarki głos. Nie odpowiedziałam.- Chciałabyś? 
Pokręciłam przecząco głową i w tym momencie przed moją twarzą pojawiła się błyszczący srebrny nóż.
- Jeśli nie chcesz, zostać tu ze mną. Z nim taka jak teraz też nie będziesz! - posiadać tych przerażających niebieskich tęczówek, wbija mi owy nóż w jedno z moich oczu. Zaczęłam krzyczeć niemiłosiernie...
Obudziłam się. Otworzyłam oczy i to co zobaczyłam wywołało u mnie pisk przerażenia. Para niebieskich oczu.
- Aaaa.- zaczęłam krzyczeć.
Zdezorientowany blondyn poderwał się ze swojego miejsca i odwrócił w stronę drzwi do mojego pokoju.
- Co ty tu robisz? - spytałam kiedy już uświadomiłam sobie, że to jest już rzeczywistość.
- Chciałem cię obudzić na śniadanie. - wyjaśnia pośpiesznie. 
- Yhym. - mruknęłam do siebie. 
- Dlaczego tak krzyczałaś? - spytał siadając obok mnie na łóżku.
- Chory sen. - powiedziałam i machnęłam ręką.
Obiecałam Niallerowi, że od razu jak się ubiorę zrobię mu śniadanie i poszłam do łazienki. Stanęłam pod prysznicem i puściłam lodowatą wodę, które oblewała całe moje jeszcze zaspane ciało. Stałam tak pod lejącą się wodą i myślałam, nad znaczeniem tego snu. No bo co on mógł oznaczać? Jaki człowiek mógłby zabronić mi być szczęśliwą? O, nie. Eric. Ale przecież jego już nie ma. Jestem bezpieczna z Zayn`em. Do czasu, wakacje się skończą i każdy z chłopców wróci do siebie. 
- Dobra, koniec zamartwiania się. - powiedziałam i zakręciłam wodę. 
Okrywałam się tylko ciepłym puchowym zielonym ręcznikiem i przebiegłam przez korytarz do mojego pokoju nie zauważona. Otworzyłam drzwi i kolejny raz tego dnia krzyknęłam. Wpadłam na osobę znajdującą się w moim pokoju.
- Co ty tak krzyczysz do samego rana? - spytała Patrycja podnosząc się z podłogi, na której dzięki mnie wylądowała. 
- Bo dajecie mi do tego powody. - powiedziałam i podeszłam do szafy, żeby wyciągnąć z niej coś do ubrania. 
- Okej, nie wnikam. - powiedziała z tym swoim cwanym uśmieszkiem. - Mam do ciebie sprawę...
- Wiedziałam! Nigdy z rana do mnie nie przychodzisz. - zaśmiałam się. - I w dodatku bez Harolda.
- Zabawne. - ofuknęła się. - Ale to jest dość poważne.
Przybrała dość poważną minę jak na nią, więc zaczęłam się trochę obawiać.
- Więc? 
- Chodzi mi o te twoje urodziny Staruchu! Bo nie wiem czy coś szykować czy nie, a to w końcu za niecałe cztery dni.
- Jejku, myślałam, że to coś poważniejszego. - odetchnęłam z ulgą. - Nic masz nie szykować. Pójdziemy się po prostu pobawić do klubu i będzie fajnie. I nie chcę żadnych prezentów, żadnych.
- Nata..
- Nie chcę! 
Wiecznie muszą coś mi kupić, gdy nigdy tego nie chcę. Urodziny nie są po to by dostawać tylko podarunki, są po to, by świętować kolejny rok życia z przyjaciółmi i rodziną.
- Jesteś.. ugh! I tak wyjdzie na moje. - powiedziała i wszyła. Coś mi się wydaje, że nie.- pomyślałam i ponownie zajrzałam do szafy.
W niebieskich krótkich szortach i białej bokserce zeszłam na dół. Salon okupywali już wszyscy. Niektórych męczył kac morderca. Na szczęście ja nie miałam takiego problemu.
- Cześć. - pocałowałam Zayn`a przelotnie w usta i ruszyłam do kuchni. 
Ktoś chyba zrobił zakupy, bo lodówka nie świeciła pustakami jak to miała w zwyczaju u nas. Wyciągnęłam chleb i jeszcze kilka innych produktów na kanapki. Gdy już na dwóch talerzach znajdowała się góra kanapek, a w zasadzie to dwie, zawołałam wszystkich do kuchni. Niall gdy tylko wszedł cmoknął mnie w policzek w podziękowaniu za śniadanie, reszta powiedziała tylko niewyraźnie ' dzięki '. Wzięłam jedną z kromek w rękę i zaczęłam ją powoli jeść. 
- Co ty taka dzisiaj zamyślona? - spytał Lou siedzący obok mnie.Wzruszyłam ramionami.
- Pewnie wspomina te noce pełne seksu i...
- Zamknij się. - rzuciłam w Claudię ścierką. - Ty pilnuj lepiej swoich nocy pełnych seksu i rozpusty, kiedy to ja musiałam z domu wychodzić, żeby nie słyszeć tego wszystkiego.
Liam spojrzała na nią podejrzliwie.
- Ona przecież kłamie. - powiedziała wskazując na mnie palcem. Pokręciłam przecząco głową i skupiłam się na swojej kanapce.
- Nadal nie odpowiedziałaś mi na pytanie. - szturchnął mnie Lou.
- Zastanawiam się nad swoimi urodzinami. - wzrok wszystkich skierował się na mnie. - Myślałam, że pójdziemy do jakiegoś klubu i pobawimy się do rana, ale nie wiem co wy na to.
- Jestem za. - powiedział Horan - Ale będę musiał mieć jaką partnerkę do tańca bo przecież, nie będę zabierał wam dziewczyn.
- Jakoś wczoraj nie miałeś z tym problemów. - wypomniał mu Hazz.
- No stary, nie dąsaj się już.
- No właśnie, nie dąsaj się już. - Patrycja przytuliła swojego chłopaka.
- Więc tak. - zaczęłam. - Idziemy do klubu. My wszyscy i jeszcze Caroline do Niall`a - blondynek się tu zarumienił. - I chyba jeszcze kogoś dla ciebie, prawda Lou? 
- Nie. Wyrwę kogoś tam. - poruszała zabawnie brwiami.
- Jak wolisz.- wzruszyłam ramionami. 

Jakoś nie miałam największej ochoty na siedzenie przed telewizorem z bandą wygłupiających się wiecznie dzieci, dlatego od razu po śniadaniu wyszłam na dwór do altanki. Usiadłam na krześle przy sprzęcie i zaczęłam obracać w palcach papierosa. Znów. Przez ten chory sen, chciało mi się palić, chciałam jakoś zapomnieć tą parę niebieskich oczu wpatrujących się we mnie. Grożących mi i nie życzących mi szczęścia. Nie chciałabym ich spotkać w realu, nie w tej mojej rzeczywistości, gdzie mam przyjaciół i chłopaka. Właśnie Zayn. Nie wiem jakbym zareagowała jakbym go straciła, ale na pewno nie zostawiłabym tego od tak. Walczyłabym o to, na czym na prawdę mi zależy, a on włącza się do grona osób które kocham, które darzę, aż tak głębokim uczuciem jak miłość. Chciałabym, żeby te wakacje trwały wiecznie, żeby nie kończyło się nigdy to co jest teraz. Bo to co dzieje się teraz jest piękne, bo z nimi, bo właśnie z nim. Przypomniała mi się piosnka Bruno Marsa. - It will rain. Po cichu zaczęłam ją nucić. Z każdym następnym słowem, śpiewałam coraz to głośniej. W końcu tak jakby odpłynęłam, znalazłam się w swoim cudownym, wystylizowanym świecie i po prostu śpiewałam.

If you ever leave me baby
Leave some morphine at my door
'Cause it would take a whole lot of medication
To realize what we used to have,
We don't have it anymore.

There's no religion that could save me

No matter how long my knees are on the floor
So keep in mind all the sacrifices I'm makin'
To keep you by my side
And keep you from walkin' out the door.

Cause there'll be no sunlight

if I lose you, baby
There'll be no clear skies
if I lose you, baby
Just like the clouds
My eyes will do the same, if you walk away
Everyday, it will rain, rain, rain ...

I'll never be your mother's favorite

Your daddy can't even look me in the eye
Oooh if I was in their shoes, I'd be doing the same thing
Sayin' there goes my little girl
Walkin' with that troublesome guy

But they're just afraid of something they can't understand

Oooh well little darlin' watch me change their minds
Yeah for you I'll try I'll try I'll try I'll try
I'll pick up these broken pieces 'til I'm bleeding
If that'll make you mine

Cause there'll be no sunlight

if I lose you, baby
There'll be no clear skies
if I lose you, baby
Just like the clouds
My eyes will do the same if you walk away
Everyday, it will rain, rain, rain...

Don't you say, goodbye

Don't you say, goodbye
I'll pick up these broken pieces 'til I'm bleedin'
If that will make it right

Cause there'll be no sunlight

if I lose you, baby
And there'll be no clear skies
if I lose you, baby
And just like the clouds
My eyes will do the same if you walk away
Everyday, it will rain, rain, rain 

Z każdym następnym śpiewanym słowem, wyobrażałam sobie odejście Zayn`a. Nie chciałam tego widzieć, lecz obraz w moim umyśle coraz to bardziej stawił się wyraźny i taki realny. Gdy miałam przed oczami postać Zayn`a odchodzącego gdzieś z jakąś dziewczyną u boku, dałam upust emocją i popłakałam się. Płakałam tylko dlatego, że nie chciałam, żeby to wszytko zdarzyło się na prawdę. Chciałam wierzyć, że to co widziałam przed chwilą przed oczami, dzięki mojemu dobijającemu mnie na każdym kroku mózgowi, żeby to zostało tylko w moich myślach, żeby nigdy nic takiego się nie zdarzyło. Drzwi za moimi plecami otworzyły się, a ja pośpiesznie zaczęłam wycierać słone łzy z policzków.
- Co tu tak sama siedzisz? - słyszałam za sobą głos Zayn`a, a po chwili dotyk na ramieniu.
- Chciałam posiedzieć sama. - odpowiedziałam, nadal się do niego nie odwracając.
- Stało się coś? - uklęknął przy krześle, na którym siedziałam i dopiero wtedy ujrzał moją twarz. - Płakałaś? Co się takiego stało? 
Zdenerwowany złapał za moją dłoń, leżąca na moim kolanie i pogłaskał ją.
- Kochanie? - ponownie zapytał.
- Nic się nie stało. Nic takiego. Miałam po prostu jeden głupi sen, a reszta to tylko wytwory mojej wyobraźni. - widząc minę zdezorientowanego Zayn`a , powiedziałam. : Nie chcę cię stracić.
Raptownie podniósł się i wyciągnął w moją stronę rękę, za którą momentalnie złapałam. Wstałam z jego pomocą i wtuliłam się w jego ciało.
- Głuptasie. - zaczął gładzić mnie po plecach. - Nie stracisz mnie, okej? Nie mnie. Nie mógłbym zostawić kobiety, na której mi zależy i którą kocham. Nathalie....
Podniosłam głowę i po prostu pocałowałam go. Przelewając w tym jednym pocałunku całą miłość do niego jaka się we mnie znajdowała, chociaż wątpię, żeby odczuł to tylko w tym jednym pocałunku. Oderwałam nasze usta od siebie i pierwszy raz powiedziałam do niego te dwa słowa pieczętujące wszystko.
- Kocham Cię. - wyszeptałam w jego lekko rozchylone wargi.

____________
Cześć, cześć i przepraszam, przepraszam, przepraszam, PRZEPRASZAM. Wiem, że dawno nic nie dodawałam, ale to tylko dlatego, że brakowało mi czasu na wszystko. Mam nadzieję, że ten rozdział przypadnie wam do gustu, bo Nice Się podobał. < 3 
Czekam na wasze opinie w komentarzach, nawet te negatywne, chcę wiedzieć co o tym sądzicie. ; D 

środa, 2 maja 2012

Rozdział 42.

6.30 a ja już nie mogę spać. Przekręciłam się na drugi bok i utkwiłam wzrok w zdjęciu wiszącym na ścianie. Nie, no dobra, wstaję, nie będę tu bezczynnie leżeć. Powoli zwlekłam się z łóżka i nakładając kapcie podreptałam do kuchni. Usiadłam przy stole, czekając na zaparzenie się mojej ulubionej kawy. Takie tam małe uzależnienie od rana. Do kuchni ktoś wszedł i położył mi dłoń na ramieniu. Odwróciłam głowię i spotkałam się ze spojrzeniem mamy.
- Dzień dobry, córeczko.
- Czy ja wiem czy taki dobry. - mruknęłam wstając i nalewając sobie do kubka kawy.
- Chyba musimy porozmawiać o Amy... - zaczęła, ale dość szybko jej przerwałam.
- Wiesz, jakoś możesz darować mi gadki o mojej cudownej siostrzyczce.
- Nathalie. Wiem, że jej nie lubisz, chociaż nie znam przyczyny, ale ta rozmowa, może cię chyba ucieszyć, znaczy tak mi się wydaje.
Mama usiadła na przeciwko mnie, także nalewając sobie kawy.
- Więc, co co konkretnie chodzi? - mruknęłam mocząc usta w kubku z brązowym płynem.
- Dzisiaj Amy wyjeżdża, znaczy my wyjeżdżamy. Wiem, że mieliśmy zostać do twoich urodzin, ale tak chyba będzie lepiej.
- Mamo, przecież ty nigdzie jechać nie musisz, chodzi mi tylko i wyłącznie o nią. - powiedziałam patrząc matce w oczy.
- Nie, Nathalie, wyjedziemy wszyscy zaraz po śniadaniu.
- Widzę, że nie przekonam cię do zostania. - westchnęłam i włożyłam pusty kubek do zlewu.
- Tak będzie lepiej i będziesz mogła spędzać czas z tym uroczym mulatem. - mama zamachała brwiami.
- Mamo! - zaśmiałam się.
- No co? Nie zaprzeczaj, będę mieć przystojnego zięcia.
- No fakt, akurat z tym mogę się zgodzić. - oparłam się o blat.
- Tylko wiesz, tak jakoś nie chce mi się zostawać babcią. Jestem jeszcze za młoda na wnuki.
- Wychodzę. - zaśmiałam się. - Mam powaloną matkę. - mruknęłam do siebie i weszłam po schodach kierując się do swojego pokoju.


Stałam na podjeździe naszego domu i żegnałam się z mamą.
- Tylko wiesz, jak gdyby coś się działo, to masz dzwonić.
- Mamo, mówisz tak jakbym pierwszy raz zostawała sama w domu. Przecież mieszkam tu już prawie dwa lata.
- No tak, ale wiesz...
- Mamo! Marsz do samochodu i jazda do domu. Bo inaczej następnym razem cię do nas nie wpuszczę. - zaśmiałyśmy się obie. Tym razem pożegnałam się normalnie z matką, David`em, a Amy posłałam zabijające pożegnalne spojrzenie. Chłopcy tak samo jak i Claudia z Patrycją pożegnali się z naszymi gośćmi. Stałam patrząc na odjeżdżający samochód i w końcu byłam zadowolona, no tak, największy kłopot właśnie sobie pojechał. Gdy Zayn przechodził obok mnie, by wejść do domu, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia dosłownie rzuciłam się na niego. Gdyby nie to, że za plecami miał Liam`a, który nas przytrzymał wylądowalibyśmy na ziemi.
- Ej, a co to za takie jawne okazywanie uczuć, co? - szturchnął mnie łokciem Louis.
- Po prostu się cieszę, że nie ma już z nami tej jędzy. - powiedziałam wlepiając swoje oczy w oczy Zayn`a.
Louis mruknął coś niezrozumiałego i wszedł do domu.
- Wiesz, możesz jeszcze pokazać mi trochę tej radości, z....
Sam tego chciał. Wpiłam się w jego usta, co momentalnie odwzajemnił.
- Ej! Nie ślińcie się na dworze, tylko chodźcie robić obiad! Głodny się zrobiłem! - z okna z kuchni wystawała blond włosa głowa szczerząca się do nas niemiłosiernie. Oderwaliśmy się od siebie, co Zayn podsumował niezadowolonym mruknięciem i weszliśmy do domu. No bo w końcu nienajedzony Horan, to zły Horan.
Obiadem zajęła się Claudia z Patrycją, Hazzą i panem Payne`m. Tak już widzę ich gotowanie, jeśli nie spalą nam kuchni, jak nie całego domu to normalnie będę z nich dumna. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie, a w zasadzie to rozłożyłam się tak, że nie było prawie miejsca.
- Posuń się. - wymarudził za moim uchem Zayn.
- Odejdź, szatanie, to moje miejsce.
- Jeszcze przed chwilą się na mnie rzucałaś, a teraz nawet nie chcesz ze mną poleżeć. - marudził dalej.
- To było tylko przejściowe, ona teraz woli mnie. - Louis niespodziewanie walnął się na kanapę przygniatając mnie swoim cielskiem.
- Złaź słoniu! - wydarłam się. - Zayn. - zwróciłam się do chłopaka.
- Na mnie nie licz. - powiedział i poszedł do kuchni.
- Malik?!
- Co?
- Zero seksu!
Chłopcy wybuchnęli śmiechem po zobaczeniu miny mojego chłopaka.
- Obiad! - krzyknęła Claudia z kuchni.
- Obiaaaaad! - Nialler wystrzelił jak z procy i pognał do kuchni.
Nasza zdolna czwórka zrobiła nam na obiad tortillę, którą to każdy chwalił, a blondasek to już w ogóle niesamowicie. Gdy sprzątałyśmy talerze ze stołu zaczął dzwonić telefon Patrycji.
- To pewnie Bastian! - wydarła się biegnąc na piętro po telefon.
- Tak, tak. Pewnie, że pamiętam. Będę razem z dziewczynami. Do zobaczenia wieczorem, braciszku. - skończyła rozmowę i walnęła się na  fotel, kładąc nogi na kolanach Hazzy, który siedział tuż obok niej, na kanapie.
- Dziewczyny, mamy jeszcze z pięć godzin do wyjazdu. - powiedziała patrząc na Harolda, który zaczął ją smyrać po nodze.
- Do jakiego wyjazdu? - ożywił się Niall do tej pory zapatrzony w ekran TV.
- Imprezka rodzinna, rocznica dziadków Patrycji. - odpowiedziałam sprawdzając godzinę, na zegarku Zayn`a.
- Ale dlaczego jedziecie tylko wy? Wstydzisz się mnie? - spytał Harry, uważnie patrząc na swoją dziewczynę.
- Zgłupiałeś. - zaśmiała się klepiąc go po kolanie. - Po prostu to impreza nie w waszym stylu.
- A skąd ty wiesz? - oburzył się Lou, który najprawdopodobniej miał ochotę trochę poszaleć na parkiecie.
- Wątpię, że będziecie się dobrze bawić przy starych hitach. - powiedziała Claudia. - Ale i tak Liam`a zabieram.
- Ej, to będzie coś w stylu Modern talking? - spytał Niall, czym nas wszystkich zaskoczył, no może oprócz chłopaków, którzy siedzieli z minami z serii ' co on w ogóle pierdoli?! '.
- Tak, w zasadzie to tak. Ale nie spodziewałam się po tobie takich piosnek.
- Bo nie słucham. - wzruszył ramionami. - Po prostu pożyczyłem kilka razy mp4 Patrycji.
- Że co sobie pożyczyłeś? - zaśmiała się Patrycja. - No to teraz wszytko jasne.
Spojrzałam na nią i od razu obie się zaśmiałyśmy, na tym sprzęcie znajdowały się takie hity jakich mało.
- To jak zbierzecie mnie? - spytał Niall, wlepiając w nas te swoje proszące niebieskie oczy.
- Skoro tak bardzo chcesz. - podsumowała Patrycja. - Przynajmniej będzie z kim tańczyć.
- No to ja też jadę. - zerwał się z miejsca Harry.
- Ty? A ty umiesz kochanie tańczyć? - zwróciła się do niego Patrycja, czym chłopaka totalnie zgasiła.
- No to może ja jednak zostanę. - zajął swoje wcześniejsze miejsce z obrażoną miną.
- Harold, głupolu, żartowałam. - Patrycja chciała udobruchać swojego chłopaka, więc wgramoliła mu się na kolana i pocałowała go w policzek.
- Wiesz, ja dziękuję, za takie twoje żarty. - nadal udawał obrażonego.
- Tak, ty się fochaj o byle głupoty, ja i tak pojadę. - powiedziała, wstała z kolan chłopaka i wyszła z pomieszczenia. Spojrzałam na niego i wymamrotałam ciche : palant. Chyba usłyszał, ale akurat się tym nie przejęłam.
- Wiesz, żeby nie było, ale ty sama nie jedziesz. - powiedział Zayn.
- To się jeszcze okażę, bo jeśli zaczniesz strzelać fochami jak mr. Styles to zostajesz. - powiedziałam i poszłam do siebie do pokoju.
- Ble, ble, ble. jak Styles. Dlaczego one są takie, ugh?!
- Stary, spokojnie. No chyba, że ci się okres zaczął to już inna sprawa. - zaśmiał się z kumpla Louis.
- Właśnie, nie fochaj się, bo na prawdę nie pojedziesz. - zwrócił się do Hazzy Liam.
- Nie słyszałeś? Przecież on i tak nie jedzie. - zaczął śmiać się Horan zarażając śmiechem pozostałych.
Gdy cała szóstka, brechtała się w salonie, ja ze słuchawkami w uszach położyłam się na łóżku wsłuchując się w słowa naszych starych hitów. Nie minęło może pół godziny, a już usłyszałam krzyk Patrycji z korytarza :
- Mr. & Mrs. Payne, szykować się! Mr. & Mrs. Malik wy też! Tomlinson i Horan ruszać tyłki z kanapy i szykować się! Styles, nie ty nie.
I to by było na tyle jej wrzasków. Wstałam z łóżka, bo wiem co by się działo jakbym jej nie posłuchała, o piekło na ziemi. Podeszłam mozolnym krokiem do szafy i otworzyłam ją na szerokość.
- I co ja mam niby założyć? - mruknęłam do siebie i poszłam do łazienki z zamiarem wzięcia długiej kąpieli.
Półtora godziny później siedzieliśmy już wszyscy na dole czekając tylko na Patrycję, która szukała płytki bez której żadna rodzinna impreza się nie odbywa.
- A ty Styles co żeś się tak odpicował? Myślisz, że pojedziesz? - zaśmiał się Horanek, bardzo z siebie zadowolony.
- Nie myślę, tylko wiem, że pojadę. - odgryzł się Harry.
- Jeśli cię zabiorę. - powiedziała Patrycja schodząc po schodach w kremowej dość krótkiej kiecce.
- A teraz Styles patrz i podziwiaj jaką mam piękną partnerkę do tańca na dziś wieczór, jeśli nie całą noc. - Niall podszedł do mojej przyjaciółki i objął ją ramieniem.
- Nie przeginaj Horan i nie zapominaj, że to nadal jest moja dziewczyna.
- Pff, kochany akurat jesteś moim najmniejszym problem. - poklepał przyjaciela po ramieniu i zadowolony opuścił pomieszczenie, a przy tym towarzyszyły mu nasze śmiechy. No bo nie ma to jak dobić do końca naszego biednego lokowatego.
- Dobra, zbieramy się. - zarządziłam. - Palant po raz drugi, jeszcze raz i cię sprzedam. - powiedziałam do Harry`ego, który zamiast iść za swoją dziewczyną, stał jak ta dupa. Wyszłam a za mną jak zwykle podreptała reszta, no oprócz Harry`ego oczywiście.
- On serio nie jedzie? - wychylił się z samochodu Horan. Wszędzie wsadzi ten farbowany łebek.
- Najwidoczniej tak, ale mi jakoś szkoda nie będzie. - wzruszyłam ramionami wsiadając do samochodu..
- Nie, no idę po niego. - Patrycja skierowała się w stronę domu. Weszła do środka i zobaczyła Harry`ego siedzącego na kanapie ze spuszczoną głowa w dół.
- Hazz. Chodź jedziemy. - powiedziała stając obok niego. Przeniósł na nią wzrok i ujrzała to czego chyba najmniej się spodziewała. W jego oczach można było zobaczyć, nie tyle zazdrość co smutek czy zawód. Tak, zawód. Chciał tam jechać, ale nie po to, żeby szaleć ze wszystkimi na parkiecie, tylko żeby spędzić czas z Patrycją w trochę inny sposób niż zwykle. Niestety ona wolała mieć na dzisiejszą noc innego partnera niż on. - Harruś, no już nie wygłupiaj się. Wstawaj i jedziemy.
- Nie będę wam psuł zabawy, jedź, szalej z Horanem.
W tym momencie zrozumiała, że te ich żarty na serio uraziły, jej chłopaka.
- Przepraszam. - usiadła obok niego. - Przepraszam, Harruś. - cmoknęła go w policzek.
- Nie, no jedź...
- Nie zaczynaj, proszę. Jedziemy wszyscy, ty też. - wstała wyciągając do niego rękę. - No już, Hazziątko nie dąsaj się, no.
Harry wstał łapiąc dziewczynę za rękę. Nadal nie uśmiechało mu się to, że ona będzie cały wieczór tańczyć z tym irlandzkim głodomorem, ale przeżyje.
- A teraz ładnie się uśmiechasz i jedziemy się bawić. - powiedziała patrzą w oczy swojego chłopaka.
- Jasne, księżniczko. - powiedział i uśmiechnął się nieznacznie. Cmoknęła go przelotnie w usta, zostawiając na nich ślad po jej truskawkowym błyszczyku.
- O widzę, że już ładnie pogodzeni. - powiedział Zayn, kiedy do samochodu wsiadła nasza para.
- Czemu tak sądzisz? - spytałam.
- Bo Hazza, ma błyszczyk Patrycji na ustach.


Droga minęła nam dość szybko, nawet Hazza już normalnie gadał z Patrycją. 
- Pierdolony kocur - mruknął Lou do siebie. 
- Morderca kotów! - krzyknął Harry, on i to jego zamiłowanie do zwierząt. 
Wjechaliśmy na posiadłość. Ku nam szła już Pani Róża. Patt wybiegła z auta szybciej niż my i przywitała się z babcią. 
- Przywiozłam paru gości do tańca, a i muszę ci kogoś przedstawić. Harry, chodź tu! 
Popchnęłam stojącego obok mnie Hazzę do przodu. 
- To jest Harry, mój chłopak.- odpowiedziała dziewczyna przytulając się do swojego chłopaka co wywołało na jego twarzy ogromny uśmiech. 
Razem ruszyliśmy za oddalającą się parą. Przeszliśmy przez dom, aż do ogrodu gdzie już rozkręcała się impreza. 
-  Chłopcy jeśli wam się nie będzie podobało to mówcie a wrócimy do domu. - zwróciła się do nich Claudia. 
- Mi tam się podoba. - powiedział Niall podrygując już w miejscu pod rytm muzyki. - Chodź tańczyć! - pociągną Patt wśród tańczących gości. 
- Mi też. - przytaknął Liam
- Fajnie się rusza. - odrzekł Harold. 
- Ale nie z tobą. - wtrącił Zayn. 
- Dzięki stary. 
Ruszyliśmy w stronę stolika. W sumie to dwóch złączonych ze sobą bo trochę nas było. Usiedliśmy przy  stoliku, a ja zaraz ruszyłam w tany z Lou'isem. Kątem oka zobaczyłam jak Claudia tańczy z Payn'em a nasi dwaj chłopcy siedzieli przy stoliku rozmawiając z butelką wódki. Po przetańczeniu paru kawałków pod rząd dałyśmy się do chłopaków. 
- Tylko bez picia dzisiaj. - powiedziałam zabierając butelkę ze stolika, którą przekazałam przechodzącemu wujkowi Patt. 
- Chyba damy radę. - powiedział Hazza
- Chociaż będzie ciężko. 
- Nie no, ja nie mogę tak siedzieć. Patuś, chodź tańczyć. - pociągnął ją Horan w stronę parkietu.
Siedziałam chwilę przy stoliku z chłopakami, kiedy usłyszałam wołający mnie z oddali głos. 
- Nathalie!
- Hey, Seba!
-Cześć. 
- Nie tańczysz? Ty jako pierwsza powinnaś być na parkiecie.
- Jak widać nie mam partnera.
- A Zayn?
- Zayn, nie chce ze mną tańczyć. 
- Nie wie co traci. 
- A ty? Gdzie zgubiłeś dziewczynę? 
- Niestety nie mogła przyjechać. 
- To z kim się bawisz?
- Z tobą! - pociągnął mnie w stronę parkietu i zaczęliśmy tańczyć. Sebastian zaczął robić nam drinki i podał każdej po jednym.Wypiłyśmy duszkiem i wróciłyśmy do tańca tylko, że z innymi partnerami. Ja z jednym z kuzynów Patrycji, a ta natomiast tańczyła z bratem. Zmęczone usiadłyśmy przy stoliku, wyciągnęłam rękę po szklankę sokiem i upiłam łyka. Zayn, siedzący obok mnie wstał i wyciągnął w moją stronę rękę. 
- Zatańczysz? - spytał poruszając brwiami. 
- Jiipp.! - pisnęłam zadowolona jak dziecko i pociągnęłam go w stronę parkietu. - Już myślałam że w ogóle nie zapytasz. 
- Specjalnie zwlekałem -Przyciągnął mnie bliżej siebie i złączył nasze usta w pocałunku. Kątem oka widziałam Claudie tańczącą z Liam'em i obrażoną Patrycję siedzącą przy stoliku z Haroldem. 
- I co? Przez te gadki Horana w ogóle ze mną nie zatańczysz. - patrzyła się na tańczące pary. 
- To chodźmy. - wyciągnął rękę w jej kierunku. 
- Tak z przymusu to ja nie chcę. - wstała i zaczęła szukać w tłumie brata. 
- Okej, sama tego chciałaś. - raptownie wziął ją na ręce i zakręcił się 2 razy wokół własnej osi. 
- Zwariowałeś! - powiedziała chichocząc gdy postawił ją na ziemię. 
- Zwariowałem, ale tylko z miłości do Ciebie, kochanie. - przyciągnął ją bliżej siebie i zaczęli tańczyć. 
- Serio? Harry? Muszę z nim zatańczyć. - mruknęłam sama do siebie. 
- Teraz tańczę z tobą ja i tak szybko cię nie wypuszczę. - wymruczał mi do ucha Zayn. 
Przetańczyliśmy jeszcze kilka piosenek wszyscy razem i żegnając się z dziadkami Patrycji, ruszyliśmy w półtorej godziny drogi do Londynu. Weszliśmy do naszego domu i każdy rozszedł się w swoją stronę aby odreagować te kilka godzin przetańczonych na imprezie. 


_________________________
no to macie taki tam rozdział pisany od 5 do 6 rano. ; ) 
Czekam na wasze opinie, bo bez jakiejś tam ilości komentarzy, nie pojawi się następny. xxx