wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 46 cz.2

Moja impreza urodzinowa trwała w najlepsze. Od dłuższego czasu wcale nie schodziłam z parkietu. Cały czas miałam nowego partnera do tańca. Na ich brak także nie mogły narzekać Claudia z Patrycją. W końcu Louis wpadł na pomysł, na dobry pomysł, zwolnienia tempa i puścił jedną z moich ulubionych piosenek. Od razy przy mnie znalazł się Zayn. Objął mnie ciasno w pasie i głowę ułożył na mojej, którą oparłam o niego. Wtuliłam się w niego i spokojnie poruszając się po prowizorycznym parkiecie w domu, wdychałam jego zapach.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho.
- Jeszcze nie masz za co. - odpowiedział całując mnie we włosy. Uwielbiałam jego czułości. Był taki delikatny. Dalszą część piosenki przetańczyliśmy w spokoju, co chwilę się do siebie czule uśmiechając, ale to normalne. Louis zaczął puszczać kolejną piosenkę, kiedy Lukas mu przerwał.
- Chciałbym ogłosić chwilę spokoju. - powiedział unosząc w górę ręce, żeby było go widać, ale przecież i tak stał na stoliku, obok nagłośnienia. - Teraz wyjdziemy na chwilę na dwór. - zakomunikował i wyszedł na zewnątrz. To co zobaczyłam lekko mnie zdziwiło. Chłopcy, a mianowicie Liam, Niall, Harry, rozpalili małe ognisko i czekali tam na nas z gitarą, którą trzymał Blondyn.
- Co tym razem kombinujecie? - spytałam swojego chłopaka, który stał za mną i obejmował mnie w talii.
- Zaraz wszystko zobaczysz. Bądź cierpliwa. - swoim oddechem owiał mój policzek, co, bądź co bądź było przyjemne. Zwłaszcza, że to właśnie on to robił. Po chwili z domu wyszły także dziewczyny z kocami w ręku, które rozłożyły na ziemi, wokół tego prowizorycznego ogniska. Wszyscy usiedli i najprawdopodobniej byli we wszystko wplątani, bo tylko ja nie wiedziałam co się dzieje i co chwilę o wszystko pytałam. Niestety nie dostałam żadnej odpowiedzi, tylko zostałam uciszona w pewnym momencie. Niall trzymający gitarę na  kolanach zaczął grać. Wszyscy wskazywało na to, że zaraz reszta zacznie śpiewać, piosenkę, którą zawsze sobie nucę w naszej altance i tak też było. Zayn siedzący za mną zaczął powoli śpiewać. This Is Our Song.
 Lubiłam tą piosenkę, więc po chwili dołączyłam do chłopak i śpiewaliśmy razem. Nie spodziewałam się, że chłopcy mają, aż takie głosy. Na dodatek wszyscy zebrani zaczęli klaskać do rytmu, dlatego ta cała piosenka wyszła jeszcze lepiej. Nie spodziewałam się, że chłopcy są, aż tak pomysłowi. Niall ostatni raz przeciągnął palcami po strunach i odłożył gitarę na bok. Z radością zaczęłam klaskać, tak samo zrobiła reszta zebranych, aż do momentu wyświetlenia czegoś na ścianie domu. Na początku nie wiedziałam co to jest. Obraz z rzutnika był rozmazany i kompletnie niczego mi to nie przypominało.
- Chcielibyśmy pokazać ci coś jeszcze, a później już będziesz wolna. - powiedział Lou szukając czegoś w laptopie. - Stary. - zwrócił się do Zayn`a. - Wiem, że to miało wyglądać inaczej, ale ta wersja podoba nam się bardziej niż ta twoja. Więc miłego oglądania. - powiedział i włączył coś, co mieliśmy obejrzeć na ścianie domu.
Siedziałam pomiędzy nogami mojego chłopaka obejmowana przez niego. Z wyświetleniem pierwszego obrazu Zayn zacisnął bardziej swoje ręce na moim brzuchu. Ewidentnie się denerwował, tylko byłam ciekawa czym. Skupiłam się na tym co właśnie zaczęło się pokazywać na ścianie. Pierwsze co zobaczyłam to nasze wspólne zdjęcie. Zdjęcie moje i Zayn`a robione przez moją siostrę. Okej, nie wiedziałam na co się zanosi, a Zayn coraz to bardziej się denerwował.
- Nathalie. Dziś, w Twoje urodziny mijają dwa tygodnie odkąd jesteśmy razem. - powiedział Zayn widniejący na ścianie.- Chciałbym Ci pokazać coś co pokaże Ci jak bardzo Cię kocham.
Wstałam, by widzieć wszystko z bliska i wyraźniej. Zayn podczas nagrywania tego filmiku był zdenerwowany. Widziałam to.
- Wiesz, że każdą chwilę spędzoną z Tobą wspominam bardzo dobrze, wspominam wspaniale, a to dlatego, że to właśnie Ty jesteś wspaniała. - zostało pokazane zdjęcie, na którym witałam się z Lou. - Wtedy jeszcze myślałem, że jesteście dużo bliżej. Myślałem, że Tommo nas okłamał i przyjechaliśmy odwiedzić jego dziewczynę. Nawet nie wiesz jaki byłem szczęśliwy, jak dziewczyny potwierdziły mi, że na pewno nie jesteście razem. Poczułem ogromną ulgę i swobodnie mogłem do Ciebie startować, ale nie umiałem. - odwróciłam się do Zayn`a, który siedział tuż obok mojej siostry i Liam`a, był skrępowany. - Ale gdy zacząłem dowiadywać się o Tobie coraz to więcej rzeczy potrzebnych mi do tego, że po prostu Cię ... hym? poderwać, chciałem to jak najszybciej zrealizować. Już wtedy chciałem byś była dla mnie kimś, kim jesteś teraz. Już wtedy czułem się w Tobie zakochany. - kolejne zdjęcie, na którym byliśmy mokrzy. Dobrze pamiętam ten dzień. - To właśnie wtedy wszystko zaczęło się toczyć w dobrym kierunku. Wszystko zmierzało do tego, że może jednak odwzajemnisz moje uczucia. Nawet nie wiesz jaki byłem przerażony, jak zniknęłaś zaraz na drugi dzień. Bez zastanowienia spakowałem się i ruszyłem zaraz za Tobą, wcześniej spisując numer Lukas`a z telefonu Claudii. Taka głupota, nie? Być może. Ale czego nie robi się z miłość, a w szczególności do Ciebie. Wróciłaś ze mną do domu. Właśnie ze mną. - kolejne zdjęcie. Niewyraźnie, ale nasze z lotniska. - Wtedy z  każdym dniem zakochiwałem się w Tobie coraz to bardziej, całkiem tego nie świadomy. Aż w końcu! Stało się! Wtedy w ogrodzie pocałowałem Cię! Pewnie, gdyby nie to, teraz nawet nie bylibyśmy razem. Tak dużo zawdzięczam tamtej chwili. Później to już tylko było pytanie, na które odpowiedziałaś " tak ". Ten dzień, na pewno zostanie na długo w mojej pamięci. Podsumowując. - zaczęły przelatywać szybko nasze wspólne zdjęcie, z każdym następnym zwalniając, aż w końcu pokazało się ostanie. Razem. Objęci. Zapatrzeni w siebie. - Przez to wszytko, chciałem Ci powiedzieć, że na prawdę Cię kocham, że tylko Ciebie darzę tym uczuciem. I jesteś tą idealną, wyjątkową. KOCHAM CIĘ NATHALIE. 
Odwróciłam się do tyłu. Każdy był wpatrzony we mnie, a ja nie mogłam nic powiedzieć. Nie mogłam wydusić z siebie, żadnego choćby najmniejszego słówka. Stałam tak patrząc na wszystkich, aż w końcu spojrzałam na niego. Siedział spokojnie oczekując mojej reakcji. I co on sobie myślał? Że co? Że teraz wyleje się potok słów, z podziękowaniem? Mylił się. Ze łzami szczęścia i wzruszenia, podeszłam do niego. Stałam chwilę patrząc na mój ideał.
- I co ja mam ci powiedzieć? - spytałam cicho. Przestraszony wstał podchodząc do mnie bliżej. - No co mam ci powiedzieć? - widziałam w jego oczach strach. Zaśmiałam się ze łzami spływającymi mi po policzkach i przytuliłam się do niego tak, że gdybym miała choć trochę więcej siły, mógłby się pożegnać ze swoimi całymi żebrami. - Tak bardzo Cię kocham, Głuptasie. - powiedziałam całując jego lekko zarośnięty policzek. Odetchnął. Nie mogłam uwierzyć, że aż tak bardzo mu na mnie zależało. Wiem, że to już było, ale powtórzę. To są NAJLEPSZE urodziny w całym moim ŻYCIU.

Zostawiłam swoich gości z Claudią, Patrycją i chłopakami, a sama ze swoim spacerowałam teraz ulicami niedaleko naszego domu. 
- Gdzie konkretnie idziemy? - spytałam przytulając się do jego ramienia. Nie powiem, że było mi zimno, ale o drugiej trzydzieści w nocy, wcale nie jest tak upalnie. 
- Idziemy tam, gdzie to wszystko się zaczęło. - podniósł lekko nasze splecione dłonie.
- Czyli kierunek fontanna? - spytałam dla upewnienia się. Przytaknął ruchem głowy i objął mnie ramieniem. Jak zawsze się troszczył. Można rzecz, że czasami nawet za bardzo. 
Szliśmy w milczeniu, ale to nie była cisza, która nam ciążyła. Towarzyszyła nam ta przyjemna cisza. Gdy doszliśmy do fontanny, nie spodziewałam się tego co tam zobaczę. Dokładnie w tym miejscu, gdzie nasz związek się zaczął był położony kocyk, a na około były poustawiane malutkie świeczki. Nie wiem kto i kiedy to zrobił, ale muszę przyznać, że mi się podobało. To wszystko oddawało taki cudowny nastrój. Uśmiechnęłam się do niego i usiedliśmy dokładnie w tym samym miejscu co wtedy. Jak zawsze tematy do rozmów nam się nie kończyły, ale tak to już jest, kiedy jestem z nim. Tematy same przychodzą, a my z każdą chwilą poznajemy się bardziej.
- Mam coś dla Ciebie. - powiedział szukając czegoś w kieszeni spodni.
- Zayn. Nie wiem coś ty znowu wymyślił, ale ja już nie chcę od ciebie żadnych prezentów. 
- Dlaczego ty zawsze musisz tak marudzić? - zaśmiał się, wyciągając ze spodni to czego szukał.
- Lubię. - wzruszyłam ramionami i także się zaśmiałam. Kazał mi wyciągnąć przed siebie prawą dłoń i zamknąć oczy. Zrobiłam tak jak chciał, a po chwili poczułam coś zimnego na swoim nadgarstku. Gdy już pozwolił otworzyć mi oczy, pierwsze co zobaczyłam to jego cudowny uśmiech, a następnie śliczną bransoletkę na prawym nadgarstku. Na prawdę była cudowna. Cienka, srebrna, z zawieszkami. Były do niej przyczepione trzy. Jedną z nich była malutka tancerka. Wytłumaczył mi to tym, że uwielbiam tańczyć. Następnie była mała koniczynka, która miała oznaczać szczęście. Ostatnią zawieszką było dość duże serduszko z wygrawerowaną literką po środku. Małe " Z " mówiło mi tylko o jednym, że ta zawieszka ma mi przypominać, jego miłość. Miłość Zayn`a do mnie. 
- Kocham Cię. - wyszeptałam wprost w jego rozchylone usta i delikatnie je musnęłam swoimi.

Niby wszystko co prawdziwe i mocne trwa wiecznie. Tak, to prawda. Tylko pod warunkiem, że właśnie takie jest. Wakacje kiedyś się kończą, a wakacyjne romanse, wraz z nimi. Zasada istnienia miłości. Obietnice składane pod wpływem impulsu tracą swoją wartość, w stu procentach, więc po co obiecywać coś co i tak nie będzie trwało wiecznie, ba!, nawet nie przetrwa następnych kilku miesięcy? Paranoja i logika myślenia przy uczuciu miłości. Idiotyzm, na którym przejadą się nieliczny, aczkolwiek większość będzie cierpieć. 

The End?




_______________________ 
Właśnie czy to koniec to zależy od was! 
Jeśli tylko chcecie mogę napisać tak jakby drugą część tego opowiadania, ale od razu uprzedzam, że będzie inna. Wszystko zależy od was. Więc czekam na opinię w komentarzach. < 3 
Kontakt : 11744685 ; p 
Drugie opowiadanie :   http://1dsidebyside.blogspot.com/

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 46. cz.1

 Ze specjalną dedykacją dla strasznie niecierpliwej Małej Marty! Mam nadzieję, że nadal będziesz czytała i zostaniesz ze mną do końca tego opowiadania. < 3

*Louis*
Sobota. Dzień, który zwykle przeznaczony jest dla wypoczynku, odsapnięciu czy czemukolwiek nie związanego z ciężką pracą. Niestety ja miałem inne zadanie na taki dzień jak ten. Musiałem spędzić przynajmniej pół dnia na zakupach z Nathalie, co będzie dość trudne. Czemu trudne? Może dlatego, że Nathalie to jednak trudna osoba. Z boku może tego nie widać, ale nie zawsze jest taka jak wszyscy. Uwielbia postawić na swoim, co zazwyczaj jej się udaje i niektórych irytuje, jest stanowcza, ale czasami przy osobach, które kocha staję się taka krucha, delikatna i uległa. Dziewczyna cudowna. Zayn ma cholerne szczęście, że  moja przyjaciółka to właśnie z nim się związała. Jest zdecydowanie warta jego starań.
- Louis. - wyrwał mnie z zamyśleń jej dość przesłodzony głos. Pewnie czegoś chce. Odwróciłem się do niej i westchnąłem widząc w jej ręce z trzy jak nie więcej bluzki w kolorowe paski.
- Jak widzę pewnie chcesz je przymierzyć jak nie kupić.
- Wiem, że paski są przeznaczone tylko i wyłącznie dla ciebie, ale wiesz, że ja wyglądam w nich równie seksownie co ty. A plusem do tego wszystkiego jest to, że Zayn lubi mnie w tych oto paseczkach.
Zaśmialiśmy się oboje. Tak, tylko ona potrafiła tak jakby uzyskać zgodę na noszenie ciuchów w paski. Obejrzałem jedną z bluzek i pokiwałem twierdząco głową. Pisnęła radośnie i pobiegła w stronę przymierzalni, ja natomiast usiadłem w fotelu na przeciwko owych pomieszczeń i czekałem, aż z nich wyjdzie już przebrana. Czasami mnie zadziwiała. Nie zawsze mogłem przewidzieć jej reakcje. Na przykład teraz. Wydała z siebie taki pisk zadowolenia, że przez moment się zastanawiałem czy to na pewno ona stoi przede mną czy może jednak Claudia  lub Patrycja. Zazwyczaj to one preferowały zakupy, kiedy to Nathalie szalała na próbach lub kulała się w dresach po okolicy. Dlatego teraz nie dziwię się jak wita się z jakimiś podejrzanymi typami, z wyrazem twarzy jakby mieli od razu cię uderzyć jak nie zabić na miejscu. Pokiwałem energicznie głową jakby za pomocą tego owe myśli miały tak po prostu wylecieć z mojej głowy. Drzwi przymierzalni się otworzyły i zamiast zobaczyć Nathalie zobaczyłem ładną, nawet bardzo ładną dziewczynę. Zrobiła mały piruet, a sukienka, którą miała na sobie zawirowała ukazując jej długie i zgrabne nogi. Przyjrzałem jej się uważnie. Miała ładną karnację. Na początku skojarzył mi się odcień skóry Zayn`a, ale nie. Jej był jaśniejszy, bardziej delikatny. Ciekawe czy naturalny? Włosy, długie splecione w warkocz sięgający do połowy pleców. Jej twarz. Delikatna i taka krucha. Duże jasne oczy, mały nosek, wygięte w uśmiechu usta. Była piękna.
- I jak? Ładna, nie? - Nathalie stanęła przede mną prezentując się w dość ładnej bluzce, oczywiście jednej z tych w paski.
- Ładna, tą musisz wziąć. Zayn będzie zachwycony. - powiedziałem, starając się nie patrzeć w kierunku owej dziewczyny.
- Też mi się wydaje, że mu się spodoba. - wygładziła materiał na płaskim i tak brzuchu i wbiegła znów do przymierzalni. Spojrzałem w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stała piękność, ale niestety nie zobaczyłem niczego oprócz jednego z foteli, kilku gazetek i niezbyt zadbanego kwiatka doniczkowego. Pech to pech. Ale była na prawdę ładna. No ale tak już jest z tym twoim refleksem Tomlinson. Zaśmiałem się sam z siebie i znów czekałem, aż Nathalie wyleci z przymierzalni, a później znów się tam schowa i znów i znów i znów. Zapowiada się męczący dzień, a wieczorem jest jeszcze impreza. Nie wiem jak ja to zniosę.
W końcu! Minęło sześć godzin od momentu wyjścia Nathalie pierwszy raz z przymierzalni i dopiero po tych sześciu godzinach chodzenia, oglądania, marudzenia, wybierania, przebierania i nie wiadomo czego jeszcze jechaliśmy moim samochodem do tak upragnionego przeze mnie domu. Musiałem ją teraz odstawić do niej i czym prędzej pojechać do domu Brian`a, żeby sprawdzić jak wszystko idzie. Czy jest tak jak powinno być, czy trzeba będzie jak zwykle sprawdzić zapas żywności i jednak jeszcze raz skoczyć do supermarketu, bo jak zwykle Niall ' chciał tylko spróbować '. Wysadziłem ją pod samym domem, wzięła milion pięćset toreb i wyszła machają wesoło jak odjeżdżałem. No to zostało mi tylko przebrać się, sprzątnąć pokój, ogarnąć trochę towarzystwo i odebrać z lotniska prezent. Boże, wszystko najgorsze na mojej głowie.

*Nathalie*
Do domu ledwo co weszłam przez te wszystkie przeładowane torby z nowymi ciuchami. Chyba lekko przesadziłam, ale to co. W końcu nie często chodzę na zakupy, a z Loui`m to już w ogóle prawie wcale.
- Jestem! - krzyknęłam zamykając nogą drzwi frontowe, które zamknęły się z trzaskiem. Odpowiedziała mi cisza. Jestem już do tego przyzwyczajona może nawet za bardzo. Często jak wracałam do domu nikogo w nim nie było. Niby mieszkamy razem, ale jakby osobno. Każda w zasadzie ma swój świat i swoje kredki. Weszłam do swojego pokoju rzucając torby na niezaścielone łóżko. Musiałam się jeszcze doprowadzić do jakiegoś lepszego wyglądu niż ten w jaki teraz widzę w lusterku. W końcu za góra trzy godziny będziemy szaleć w klubie. Włączyłam stojący w pokoju sprzęt do odtwarzania moich ulubionych płytek i tanecznym krokiem ruszyłam ku łazience zamykając się w niej na dobrą godzinę.
Wyszłam z zaparowanego pomieszczenia owinięta puchowym białym ręcznikiem i z turbanem na głowie.
- Trzeba się w coś ubrać. - mruknęłam.
Zaczęłam wyciągać wszystkie rzeczy kupione dzisiaj i na dodatek coś ciekawego z szafy. Zrobiła się niezła sterta na łóżku, a ja nadal stałam tak w tym ręczniku. Jako że nie znoszę sukienek, choć i tak dziś sobie ze dwie jak nie trzy kupiłam to ubrałam krótkie, może nawet trochę za krótkie, spodenki w kolorze kremowym, bluzkę w kolorze mlecznej czekolady, która trzymała się tylko w taki sposób, że opinała mi się na biuście i oczywiście jasne sandałki.
- Jeszcze trzeba będzie zrobić coś z włosami.
Nie lubiłam bawić się w fryzjera, a na swoich włosach to już szczególnie. Gdy już je wysuszyłam spięłam w wysoki niesforny koczek. Nie powiem, że nie, ale jakoś mi się podobało. Już gotowa z telefonem w kieszeni i kilkoma banknotami w drugiej zeszłam na dół z zamiarem powiadomienia telefonicznie resztę, żeby powili się zbierali, bo będę u nich za niecałe dziesięć minut. Wybrałam numer Patrycji.
- Nata, idziesz już? - zapytała zaraz po odebraniu połączenia.
- Wyjęłaś mi to z ust. - powiedziałam poprawiając jeszcze swój strój w lusterku w korytarzu. - Będę za chwilę, czekajcie.
Wyszłam z domu, zamykając go na klucz i pakując go do kieszeni spodenek. Dziś chyba będę mogła znaleźć w nich wszystko, no może nie wszystko, a prawie. Dochodziła godzina 20. Na dworze nadal było jasno, wiał dość przyjemny leciutki wiaterek. Spacerkiem doszłam do posiadłości Brian`a. O dziwo światło było pogaszone, co rzadko zdarza się w tym domu, a już w szczególności, kiedy są w nim chłopcy.
-Coś tu jest nie tak. - powiedziałam do siebie i weszłam na podwórko. Spojrzałam w okno, wychodzące z kuchni i albo mi się zdawało, albo mignęła mi tam postać Sebastiana. Coś jest zdecydowanie nie tak, albo ja już mam problemy ze wzrokiem co jest zdecydowanie wykluczone. Podeszłam do drzwi frontowych i usłyszałam szmery rozmów i to nie tylko kilku osób, było ich tak może dobrze ponad 15. Zabiję ich. Powieszę każdego po kolei i zrobię zdjęcia na pamiątkę. Pchnęłam drzwi i moim oczom ukazał się spodziewanie-niespodziewany widok. Weszłam do środka i wszystkie rozmowy ucichły, a spóźniony Niall leciał jeszcze do salonu, aby najprawdopodobniej schować. Marna istoto i tak cię znajdę. Ja wam jeszcze ładnie podziękuję, za niesłuchanie się mnie jak wyraźnie mówię, że nie chcę żadnej imprezy. Weszłam w głąb domu kierując swoje kroki od razu do salonu, no bo w końcu oni wszyscy się tam gnieżdżą, a Harry nie lubi siedzieć w ciasnych kryjówkach, no chyba, że z Patrycją, ale to pomińmy. Stanęłam w wejściu do salonu i wyprzedziłam ich okrzyk swoim.
- Niespodzianka kochani! Ale i tak was wszystkich pozabijam!
Dało się słyszeć śmiech kilku osób w tym Niall`a, w końcu on ma taki charakterystyczny.
- Wszystkiego najlepszego, Staruchu! - krzyknęła rzucając się na mnie moja siostra.
- Dzięki Mała, ale impreza miała odbyć się w klubie. - powiedziałam odsuwając się do niej.
- Tak wiemy, ale lepiej będzie tu. A szczególnie z takimi ludźmi. - zaśmiałyśmy się. Wiedziała, że w tej kwestii się z nią zgodzę. - Mam, znaczy mamy dla ciebie prezent.
Liam podszedł do nas, z czymś dużym zapakowanym w kolorowy papier.
- Ja niczego nie chcę. - zaprotestowałam.
- Nie masz nic do gadania. - powiedział Liam wpychając mi do ręki owy prezent.
Ciężko westchnęłam i kładąc go na stoliku obok, zaczęłam zrywać z niego papier. Album? Kolejny album? Claudia, nie jesteś zbyt oryginalna. Otworzyłam go i od razu zmieniałam zdanie. Już na pierwszej stronie można było ujrzeć jedno z najlepszych zdjęć jakie widziałam. Znajdowaliśmy się na nim my. Całą paczką. Każdy w innej pozie, objęci zadowoleni. Przerzuciłam kilka kartek dalej. Trafiłam na zdjęcie swoje i Zayn`a. Te niepozowane. Na jednym z nich siedzimy objęci, natomiast na kolejnym rozkoszujemy się smakiem swoich ust. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Dziękuję, dziękuję. - wyściskałam ich oboje całując w policzki. Choć nie chciałam, żadnych tandetnych prezentów ten był świetny.
Miejsce Liam i Claudii  zajęła Patrycja z Harry`m. Harry też trzymał coś w rękach co bardzo przypominało wyglądem album.
- Sto lat, sto lat! - zaczęła śpiewać Patrycja. - Wszystkiego co najlepsze, Złośnico!
- Sto lat, Szwagierka. - powiedział Harry wręczając mi prezent.
- Tylko nie mówicie, że to kolejny album. - powiedziałam otwierając. Zaśmiali się.
- Nie mogę tego przyjąć. - zaprotestowałam widząc prezent.
- Nie podoba jej się. - powiedziała cicho Patrycja.
- Zgłupiałaś! - krzyknęłam. - Są cudowne. Wszystkie. A szczególnie ten. - pokazałam na podobiznę Zayn`a - Ale powinnaś to gdzieś wystawić, a nie mi fundować takie prezenty.
- Nie, one trafią do ciebie. Było specjalne zamówienie. - powiedziała odchodząc razem z Hazzą.
Następnie podeszli do mnie Louis, Lukas, Caroline i Niall. Wręczyli mi bilet na samolot i kurs taneczny, który odbędzie się w NY i będzie trwał miesiąc. Ubóstwiam ich za ten prezent, choć moim zdaniem i tak za bardzo się wykosztowali, nawet bardzo za bardzo, ale nie chcieli słyszeć o żadnym sprzeciwie. Wysłucham jeszcze życzeń od nie wiadomo ilu osób i w końcu mogłam podejść do Zayn`a, który stał po środku pokoju w kręgu zrobionym z moich znajomych. Podeszłam do niego i na przywitanie cmoknęłam go z uczuciem w usta.
- Kochanie... - zaczął.
- No tylko mi nie mów, że ty też masz dla mnie jakiś prezent. - westchnęłam trzymając go za ręce.
- Nie jeden, nie dwa, a może trzy jak wszystko pójdzie po mojej myśli.-puścił mi oczko i zaczął rozpinać swoją koszulę, w którą był ubrany.
- Co ty robisz? Wszyscy na ciebie patrzą. - powiedziałam nie widząc do czego zmierza w domu pełnym gości.
- Pokazuję jeden z dzisiejszych prezentów.
Zdjął całkowicie koszulę. Na wysokości klatki piersiowej miał przewiązaną wstążkę, więc za nią pociągnęłam. Opadła spokojnie na podłogę. Dopiero teraz zobaczyłam tatuaż. Był nim napis, a na końcu jego widniało moje imię, zakończone malutkim serduszkiem.
- Zayn..
- Wiesz co to znaczy? - spytał, gdy delikatnie prowadziłam palcami po napisie. Pokręciłam przecząco głową.
- Trzeba walczyć o to, co się kocha. - wyszeptał tuż przy moim uchu. - A dla mnie tym czymś jesteś ty, Skarbie.
Spojrzałam w jego przepełnione radością brązowe oczy i poczułam jak w moich pozwoli zbierają się łzy wzruszenia. Objęłam go szybko rękoma za szyję i wtuliłam się jego szyję. Powstrzymywane przeze mnie łzy i tak teraz spływały po moich policzkach i nagiej skórze Zayn`a.
- Nie płacz. Tylko nie płacz. - gładził mnie po plecach. Spojrzałam znowu w jego oczy. Był taki cudowny.
- Kocham Cię. - wyszeptałam i pocałowałam go. Wokół nas rozległy się brawa, a my nadal trwaliśmy w pocałunku. - Dziękuję. - dodałam kiedy już się od siebie oderwaliśmy.
Z głośników rozstawionych po całym domu zaczęła płynąć muzyka, a ja teraz chciałam posiedzieć w ciszy. Pociągnęłam chłopaka za rękę i wyszyliśmy na dwór. Zayn usiadł na huśtawce robiąc mi miejsce przed sobą, między jego nogi. Usiadłam opierając się o jego już ubrany tors. Jego ręce oplotły moją talię. Podbródek położył na moim nieokrytym ramieniu. Przejechałam palcami po jego dłoni znajdującej się na moim brzuchu. Te urodziny są najcudowniejszymi jakie do tej pory przeżyłam.

_____________________________
jest i nowy rozdział < 3 
postanowiłam, że go rozbiję na dwie części, bo będzie za długi. ; D 
bardzo, ale to bardzo bym prosiła o skomentowanie, każdej osoby, która to przeczyta. 
do następnego. Xx