piątek, 24 lutego 2012

Rozdział 20.

Z pewnością siedziałabym dłużej na tej huśtawce, gdyby nie Lukas z Zayn`em, którzy wyszli na balkon w moim tymczasowym pokoju. Wiedziałam, że na mnie patrzą, ale starałam się to ignorować. Lukas oparł się plecami o barierkę przyglądając się zadowolonemu Zayn`owi, który coś mu opowiadał. Wstałam z huśtawki machając chłopakom. Odmachali, a ja weszłam do domu, by zrobić kanapki. Kroiłam pomidora, gdy poczułam dotyk na plecach i ten cholerny dreszcz. Już wiedziałam kto za mną stoi. Wyciągnął rękę, żeby zabrać jeden z plasterków leżących na desce, gdy dostał ode mnie ścierką po ręce.
- Gdzie z łapkami ?! - zaczęłam się śmiać z jego wyrazu twarzy. Usiadł grzecznie przy stole. Po chwili dosiadłam się do nich stawiając duży talerz pełen kanapek. Bawiłam się łyżeczką, gdy Zayn się odezwał:
- Radziłbym Ci teraz iść na górę i zacząć się pakować. 
- Co? - spytałam zdziwiona. 
- Jajco. - zaśmiał się Lukas. - Za dwie godziny macie samolot. 
- Co za Łajzy! - krzyknęłam wbiegając na górę. 
Za bardzo nie miałam co pakować, bo praktycznie nic nie wyciągałam z torby. Włożyłam tylko kilka ciuchów, w których już chodziłam i buty. Do torebki włożyłam telefon, dokumenty i okulary. Po piętnastu minutach byłam znów na dole. 
- Szybko - stwierdził Lukas siedzący w fotelu niedaleko schodów.
- Ja nie jestem Tobą, żeby pakować się trzy dni. - wystawiłam mu język, a torby postawiłam w korytarzu. Zayn właśnie schodził ze schodów.

Lukas odwiózł nas na lotnisko. Przez całą drogę myślałam o tym jak zareagują na mnie w Londynie. Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciela oznajmiający, że jesteśmy już na miejscu. Wyszłam z samochodu biorąc torbę. Spojrzałam na uśmiechniętego Zayn`a i stwierdziłam, że jednak dobrze robię wracając z nim teraz. Pożegnałam się z Lukas`em, obiecując, że będę się odzywać i nie będę za bardzo szaleć. No normalnie jakbym słyszała mamę. W ciągu następnych 35 minut znaleźliśmy się w samolocie lecącym prosto do Londynu. Lecieliśmy już jakieś 20 minut, gdy szturchnęłam Zayn`a wyciągając mu słuchawki z uszu. 
- Stało się coś? - spytał otwierając oczy.
- Nie. Tylko nie wiem jak zareagują na moje pojawienie się w domu. - powiedziałam patrząc w okienko.
- A jak mają zareagować? Wszyscy będą się cieszyć, a Lou to chyba odda mi wszystkie marchewki, jak zobaczy, że Cię przywiozłem. - zaśmialiśmy się na myśl o Lou. Już spokojna usiadłam w fotelu wsłuchując się w piosenki lecące z mojego telefonu. 

Wylądowaliśmy, a ja znowu zaczęłam się denerwować. Nikt nie był poinformowany o naszym przyjeździe, więc do domu musieliśmy dostać się taksówką. Bałam się. Spojrzałam na Zayn`a. Siedział uśmiechnięty patrząc na mijające domy. Stanęliśmy przed domem Brian`a. On miał wejść pierwszy, ja jakieś dziesięć minut później. Otworzył drzwi i jakoś nikt się tym nie zainteresował. Obeszłam dom dokoła i stanęłam niedaleko wejścia od strony ogrodu by widzieć wszystko. Zayn właśnie wchodził od salonu, w którym siedzieli wszyscy. Zauważył go Liam, a po chwili już reszta się z nim witała i za pewno krytykowała za wyjazd. 
- Gdzie Nathalie? - spytał Lou podchodząc bliżej okna, tak, że słyszałam co mówi. Zayn mu coś odpowiedział, a ten tylko pokiwał głową i dosiadł się do Niall`a jedzącego żelki. Patrzyłam tak na nich i wiedziałam, że zrobiłam źle wyjeżdżając. Mój telefon wydał dźwięk oznaczający sms`a. Był od Zayn`a. " Czas na Twoje wielkie wejście. ; D ". Uśmiechnęłam się. Schowałam telefon do kieszeni i weszłam do salonu.

czwartek, 23 lutego 2012

Rozdział 19.

No więc tak: chciałam podziękować za te miłe komentarze pod ostatnią notką tu jak i na moim drugim blogu. Poważnie zastanawiałam się nad tym co mam z nim zrobić i jednak postanowiłam, że będę je kontynuować dla was! Dzięki dziewczyny za rozmowę i nie zmuszanie mnie do podjęcia decyzji.
 Rozdział dedykuję dla : 
Niki < 3 ( http://myloveedreams.blogspot.com/ )
Pauliny & Angeliny < 3   (weloveonedirectionx)
Patrycji i Madzi < 3
i wszystkich anonimków.! < 3


Musiałam jak najszybciej dostać się do domu. Tam leżał mój telefon, a tylko z niego mogłam skontaktować się z Zayn`em. Wychodziliśmy z parku, gdy po drugiej stronie ulicy z taksówki wysiadł chłopak w bejsbolówce. Zaczęłam mu się przyglądać. Zayn? Nie zwracając uwagi na Lukas`a, przebiegłam przez jezdnię łapiąc owego chłopaka za rękę.
- Zayn? - spytałam. Odwrócił się, a ja się rozczarowałam. To nie był ten, którego szukałam. Wydukałam przepraszam i dołączyłam do czekającego na mnie przyjaciela.
- Zależy Ci na nim, co? - bardziej stwierdził niż zapytał, Lukas.
- Chyba tak. - westchnęłam otwierając furtkę. W drzwiach minęłam się z panią Kristin, mówiąc 'dzień dobry'. Wbiegałam na schody przy okazji prawie się nie wywracając przez szelki. Wpadłam do pokoju i od razu chwyciłam za telefon. 
- No szybciej! - powiedziałam do mozolnie włączającego się urządzenia. Te sekundy dłużyły mi się cholernie. Gdy w końcu się włączył, znalazłam w nim numer Zayn`a. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam. Miał wyłączoną komórkę. Nie dawałam za wygraną, przecież musi kiedyś włączyć ten pieprzony telefon. Z bezsilności położyłam się na łóżku nadal nie przestając dzwonić. 
 
Obudziłam się przykryta kocem. 
- Musiałam usnąć akurat teraz. - powiedziałam ze złością do siebie. Zaczęłam szukać komórki. Wstałam z łóżka i zamarłam. Przede mną stał ON. Ten sam chłopak z tymi cudownymi hipnotyzującymi brązowymi tęczówkami, który kilka godzin temu zrobił to samo co ja. Zostawił naszych przyjaciół bez żadnej konkretnej wiadomości. W tym momencie jedną rzeczą jaką chciałam zrobić to wtulić się w niego. Stałam tak patrząc się na niego, nie wiedziałam czy mogę to zrobić. W końcu on sam podszedł bliżej dalej się we mnie wpatrując. Nie wytrzymałam, wbrew swoim postanowieniom zrobiłam to. Przylgnęłam do niego całym ciałem. Delikatnie mnie objął. 
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałam nie zmieniając pozycji w jakiej się znajdowaliśmy.
- A dlaczego Ty to zrobiłaś? 
Nie dopowiedziałam. Bardziej się do niego przytuliłam, choć nie wiem czy to było możliwe. Przejechał dłonią po moich plecach, a po mnie przeszedł dreszcz. Przyjemny dreszcz. Serce zabiło mi mocniej. Boże dziewczyno co się z tobą dzieje? - pomyślałam. Usiedliśmy na łóżku. Nie spuszczałam z niego wzroku bojąc się, że jeśli się odwrócę on zniknie.
- Co mi się tak przyglądasz? - spytał.
- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. I w ogóle skąd wiedziałeś, gdzie mieszka teraz Lukas?
- Dzwoniłem do niego. Przyjechał po mnie. 
Wstałam z zamiarem porozmawiania z Lukas`em. Co on sobie w ogóle myślał, ukrywając przed mną fakt, że ma kontakt z Zayn`em. Co z tego, że był środek nocy, musiałam z nim pogadać. Uniemożliwił mi to Zayn ciągnący mnie za rękę bym ponownie obok niego usiadła. Zapanowała między nami cisza. Spojrzałam na niego i znów utonęłam w tych brązowych oczach. Wzrokiem zjechałam na jego usta. Uśmiechnął się, a ja spuściłam wzrok, sama dziwiąc się swojemu zachowaniu. Usiadł bliżej mnie, tak, że opierając się o ścianę stykaliśmy się ramionami. I znowu ten dreszcz. To już się robi dziwne.
- Powiedz mi, dlaczego przyjechałeś?
- Mógłbym spytać Ciebie o to samo. - odpowiedział.
- Musiałam coś przemyśleć i chciałam zobaczyć Lukas`a.
- A ja chciałem zobaczyć Ciebie, to znaczy, że nic Ci nie jest. - zaczął się plątać. Uśmiechnęłam się do niego. Muszę przyznać, że po tych słowach na prawdę miło mi się zrobiło. Wzięłam telefon do ręki, by napisać wiadomości do Lou. "Zayn jest u mnie. CAŁY. Niedługo wróci. "
- Niedługo wrócimy. - poprawił mnie. 
- Nie. TY wrócisz, ja jeszcze trochę zostanę. 
Przez kolejne pół godziny gadaliśmy o głupotach, kiedy on wstał i zaczął zbierać się do wyjścia. 
- Gdzie idziesz? - spytałam.
- Muszę znaleźć sobie jakiś nocleg. Nie będę siedział komuś na głowie. - stwierdził łapiąc za klamkę. 
- No chyba zwariowałeś, że teraz stąd wyjdziesz. - powiedziałam zamykając drzwi na klucz. - Nie ma mowy. 
- No dobra, wiedzę, że mnie nie wypuścisz. - uśmiechnął się - Tylko takie pytanie: Gdzie ja mam spać? 
- Nie żebym coś sugerowała, ale moje łóżko jest dwuosobowe. - widząc jego zdziwioną minę uśmiechnęłam się szeroko.  - Tylko wiesz, śpisz po drugiej stronie łóżka. - dodałam zajmując miejsce od ścinany.
- Dlaczego Ty od ściany? - zaczął marudzić. 
- Już nie narzekaj.
Leżeliśmy rozmawiając. Zamknęłam oczy wsłuchując się w kolejną opowieść o chłopakach. Lubiłam, gdy opowiadał. Pewnie myślał, że zasnęłam, bo skończył mówić. Łóżko ugięło się pod jego ciężarem i po chwili poczułam dotyk na policzku. 
- Śpij dobrze. - wyszeptał gładząc mnie po nim. 


Godzina 7.00. A ja nie mogę spać. Od dobrych piętnastu minut siedzę na łóżku i patrzę się na chłopaka leżącego obok mnie. Nie wiem co się wczoraj ze mną działo, ale to było dziwne. Jeszcze nigdy nie czułam się tak przy żadnym chłopaku i chyba Lukas miał rację, zależy mi, cholernie mi zależy. Musiałam teraz wstać z łóżka, nie budząc przy tym Zayn`a. Było trudno, ale dałam radę. Wyszłam do łazienki z ubraniami w ręce. Zrzuciłam się z siebie piżamę w postacie za dużego męskiego t-shirtu i krótkich spodenek, by wejść pod prysznic. Po doprowadzeniu się do porządku i już w ubrana zeszłam na dół, do kuchni. Nikogo jeszcze nie było, tym lepiej dla mnie. Musiałam pomyśleć. Zaparzyłam kawę i z kubkiem usiadłam na huśtawce w ogrodzie. Siedziałam powoli odpychając się nogami. Kawa już dawno z nikła z naczynia, które trzymałam w dłoniach, a ja wciąż nie podjęłam jeszcze decyzji czy wrócić razem z Zayn`em do Londynu w przeciągu kilku dni czy jednak zostać tu i znowu żałować swojej decyzji.

środa, 22 lutego 2012

Ważne!

Co powiecie jakbym zakończyła tego bloga? 
To moje pisanie nie ma sensu. Brak mi pomysłów. Nikt tego nie czyta. Więc na co mi pisać?

poniedziałek, 20 lutego 2012

Rozdział 18.

Obudziłam się, gwałtownie siadając na łóżku. Miałam chory sen. Na samą myśl o nim po plecach przechodziły mnie ciarki. Chciałam sprawdzić godzinę na telefonie, lecz zapomniałam, że jest on wyłączony. "Ciekawe, czy ktoś próbował się ze mną skontaktować" - taka myśl chodziła mi w tym momencie po głowie. Strasznie ciekawa włączyłam urządzenie. Po chwili zaczęły przychodzić wiadomości. Nie spodziewałam się ich aż tyle. Zaczęłam wszystkie czytać. W większości ich treść brzmiała tak: " Gdzie Ty się podziewasz?" albo "Nie żartuj sobie tylko wracaj". Najbardziej zaskoczyła mnie wiadomość od Zayn`a : "Nie wiem dlaczego znikłaś tak nagle, ale odezwij się. Daj znać, że chociaż jesteś cała. Z.". Po jej przeczytaniu coś we mnie pękło. Popłakałam się sama nie wiedząc z jakiego powodu. Wpatrywałam się w tekst wiadomości i zastanawiałam się czy odpisać. Przejechałam palami po klawiaturce i w tym momencie mój telefon zaczął dzwonić. Na ekranie pojawiło się imię jak i zdjęcie uśmiechniętego Zayn`a. Nie wiedziałam co robić. Czy odebrać i słuchać jak wyrzuca mi wszystko? Czy po prostu rozłączyć się i ponownie wyłączyć telefon. Postanowiłam, że jednak odbiorę. Drżącą dłonią nacisnęłam zieloną słuchawkę i przystawiałam urządzenie do ucha.
- Nathalie! Co Ty wyprawiasz? Wyjeżdżasz nikt nie wie gdzie. Nie żegnasz się..
- Przepraszam, ale tak było najlepiej. - przerywałam mu.
- Jak najlepiej? Ciekawe dla kogo? Na pewno nie dla mnie... - zaskoczona jego odpowiedzą nie wiem kompletnie co powiedzieć.
- Wracaj do nas. - powiedział w pewnym momencie.
- Nie mogę teraz. Wrócę, ale nie teraz. - zapadła między nami cisza, którą przerwałam wypowiadając tylko jedno, cholernie dla mnie ważne słowo. - Tęsknię. - powiedziałam jak najciszej potrafiłam rozłączając się i od razu wyłączając telefon.
- Co mnie do tego podkusiło? - spytałam samą siebie, nie wierząc, że właśnie powiedziałam chłopakowi, na którym chyba mi zależy, że tęsknię. Położyłam się z telefonem w ręce i momentalnie zasnęłam.

Obudził mnie krzątający się po moim pokoju Lukas. Spojrzałam na niego. Właśnie przesuwał fotel stojący w rogu pokoju.
- Co Ty tak w ogóle robisz? - zaczęłam się śmiać z poczynań tej niezdary.
- Ej! Nie strasz mnie. - usiadł na owym fotelu teatralnie kładą rękę w okolicach serca.
Wstałam z łóżka kiwając głową. Z mojej jeszcze nierozpakowanej torby wyciągnęłam ciuchy na dzisiejszy dzień i zniknęłam za drzwiami łazienki. 
Wychodząc z łazienki dopinałam jeszcze do spodenek szelki Louis`a. Na myśl o przyjacielu zaczęłam się zastanawiać czy wyjazd był dobrym sposobem na ucieczkę. Ucieczkę od czego? Wtedy jeszcze myślałam, że od uczucia. A teraz? Po nocnym telefonie brązowookiego ten powód wydał się być błahy. Weszłam ponownie do pokoju zostawiając piżamę, a zabierając tylko portfel. Zeszłam na dół, by znaleźć tam Lukas`a siedzącego w kuchni, popijającego kawę. Spojrzał na mnie i wskazał palcem na talerz z kanapkami, za pewne przyszykowanymi dla mnie.
- Zbieraj się. Muszę Ci pokazać miasto, ba za pewno nie będzie już okazji. - powiedział odstawiając kubek do zlewu. 
- Czemu ma nie być okazji? - spytałam. Przecież tak szybko nie miałam go zostawić. W odpowiedzi wymamrotał co po nosem ciągnąc mnie za rękę w stronę drzwi wyjściowych. 

Szliśmy alejkami parkowymi śmiejąc się z kolejnego dennego kawału opowiedzianego przez Lukas`a. Lubiłam takie momenty i w końcu mogłam zobaczyć jego uśmiech, a nie zmartwioną twarz przystojnego chłopaka. Właśnie był w połowie opowiadania kolejnego kawału, gdy rozdzwonił się jego telefon. Przystanął i wyciągnął urządzenie z kieszeni. 
- Słucham? - powiedział odbierając. - Nata, do Ciebie. - dodał podając mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Claudia.
- Jeśli masz zamiar krytykować mnie za ten wyjazd, to..
- Zayn zniknął! - krzyknęła przerywając mi. 
- Jak to zniknął? 
- No normalnie. Nigdzie go nie ma. Chłopacy przeszukali całą okolicę. - mówiła zmartwiona.
- Wziął coś ze sobą? Może jednak zostawił jakąś wiadomość. Poszukajcie. - mówiłam coraz bardziej zdenerwowana." Gdzie on mógł iść ? " - to pytanie nie dawało mi spokoju.
- Wziął tylko dokumenty z pieniędzmi. 
- Daj znać jak się znajdzie. - powiedziałam rozłączając się. Oddałam telefon dla przyjaciela od razu się do niego przytulając. 
- Coś się stało? - spytał. Powiedziałam mu o zniknięciu chłopaka. Zmartwieni ruszyliśmy w stronę domu, w którym obecnie mieszkaliśmy.

Rozdział 17.

- Jak to dlaczego? Jestem tu dla Ciebie. - odpowiedziałam po części prawdę.
- No to też. Ale nie tylko z tego powodu. - stwierdził i miał całkowitą rację. Zawsze potrafił mnie rozgryźć. Nigdy nie umiała niczego przed nim ukryć.
- Musimy teraz o tym rozmawiać? - spytałam mając nadzieję, że przełożymy tą rozmowę na później.
- Dam Ci spokój, ale tylko do wieczora.

Zatrzymaliśmy się pod domem niczym niewyróżniającym się na tej ulicy. Biały, dosyć spory, otoczony niskim płotkiem. Zostawiłam torebkę w samochodzie biorąc ze sobą tylko i tak już wyłączony telefon. Właśnie przed dom wyszła niska dobrze mi znana kobieta.
- Nathalie? - spytała podchodząc bliżej.
- Dzień Dobry. - odpowiedziałam.
- Lukas nic nie mówił, że przylatujesz. - powiedziała patrząc uważnie na syna.
- Lukas sam nic nie wiedział. To miała być niespodzianka.
- I to bardzo miła. - stwierdziła. - Co tak stoisz? Zaproś ją do środka. - zwróciła się do chłopaka odchodząc. Po tych słowach skierowaliśmy się do środka domu rodziny Lukasa. Był urządzony bardziej w nowoczesnym stylu. Podobał mi się. Usiadłam w salonie na kremowej kanapie. Po chwili przyszedł Lukas, stawiając szklanki z sokiem, na ciemnym drewnianym stoliku. Rozejrzałam się. Na meblach było pełno porozstawianych zdjęć. Jego ciocia jest bardzo sentymentalna. Gdy ja oglądałam kolejne zdjęcia porozmieszczane po całym salonie, zaczął dzwonić telefon chłopaka.
- Słucham Cię. - powiedział po odebraniu. 
- Tak, jest. - wypowiadając te słowa spojrzał na mnie. Domyślałam się kto mógł dzwonić. Claudia lub Patrycja. Tylko one miały numer do Lukas`a. Nie przysłuchiwałam zdaniom przez niego wypowiadanym. Wyszłam na dwór. Za domem stała huśtawka, na której usiadłam. Po jakimś czasie dołączył do mnie Lukas.
- Dlaczego nie poinformowałaś ich o tym, że wylatujesz. Martwią się o Ciebie. - powiedział.
- Nie wszyscy, uwierz.
- A co jeśli Ci powiem, że Zayn jest ..zły, że wyjechałaś bez jakiegokolwiek pożegnania. - uważnie się mu przyjrzałam i nie zauważyłam nic co mówiłoby, że kłamał.
- Skąd to wiesz? Claudia czy Patrycja?
- Claudia. Ale to nieważne. Lepiej mi powiedz co się wczoraj wydarzyło. - zapowiadała się poważna rozmowa, z której to zawsze wyjdzie, że to ja źle postąpiłam. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać co się działo po jego wyjeździe. 
- Myślałam,, że się do siebie zbliżyliśmy, myliłam się. Znowu. Zawsze robię sobie nadzieję i nigdy nic z tego nie wychodzi. Za każdym razem jest tak, że to ja dostaję po twarzy od życia. I wiesz co? Przyzwyczaiłam się już. - spojrzał na mnie i bez słowa przytulił. Potrzebowałam czułości, nie koniecznie od niego, ale potrzebowałam. Bardziej myślałam teraz o brązowookim chłopaku znajdującym się w innym kraju, zapewne dobrze bawiącym się w towarzystwie mojej siostry i znajomych. Czy ja już popadam w załamanie? Chyba tak. Za dużo o nim myślę, nawet sama nie wiedząc jakim uczuciem go darzę.

Znajdowałam się w przytulnym pokoju, w domu pani Kristin. Mój przyjaciel uparł się, żebym została tu, niż nocowała w nie wiadomo jakim hotelu. Nie lubiłam się wpraszać, ale po kilkugodzinnej sprzeczce, przystałam na jego propozycję. Jeszcze chwilę temu z nim siedziałam i wspominaliśmy, ze śmiechem pewne sytuacje z naszych prób, lecz gdy wyszedł znów dopadły mnie myśli o Zayn`ie. Właściwie to co ja do niego czuję? Lubię go. Przebywanie w jego towarzystwie sprawia mi radość i potrafi poprawić humor jak nikt inny. Ważne jest dla mnie jego zadanie, choć nie, aż tak jak Lou. Więc dlaczego się tak zachowałam jak powiedział, że się o mnie nie martwił? Sama nie wiem. Ale poczułam się wtedy tak jakoś...dziwnie? Chyba chciałabym, żeby się mną interesował. Z takimi przemyśleniami zasnęłam, aby jutro przeżyć całkiem nowy i mam nadzieję, że lepszy dzień z Lukas`em.




i jak wam się podoba?

sobota, 18 lutego 2012

Rozdział 16.

Weszłam do domu i nie zwracając uwagi na osoby siedzące w salonie zamknęłam się w swoim pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać nad wszystkim. Znowu. Ten dzień był jakiś dziwny. Miałam go spędzić sama, ale jednak tak nie wyszło, był też Zayn. Właśnie, Zayn. Nie wiem jak on, ale ja świetnie się bawiłam w jego towarzystwie. Po jego ostatnim zdaniu uświadomiłam sobie, że wcale nie interesuje się tym, że znikam na cały dzień. Bo tylko ONI się martwili. Szczerze? Dziwnie się wtedy poczułam. Myślałam, że zbliżyliśmy się do siebie, niestety myliłam się. Postanowione jutro wylatuję. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do kolorowej torby podróżnej i położyłam się spać.

Wstałam strasznie nie wyspana. Spojrzałam na bagaż i wcale nie zmieniłam zdania. Zeszłam do kuchni jeszcze w piżamie i nie zdziwił mnie widok karteczki na lodówce. Nawet nie chciało mi się jej czytać. Wzięłam jabłko i poszłam się w coś ubrać. Na dworze nie było zbyt ładnej pogody, więc postawiłam na coś cieplejszego. Długie jeansy, kolorowy t-shirt, rozpinana bluza, trampki za kostkę, a do tego jedna z moich ulubionych czapek. W salonie zostawiłam im jeszcze wiadomość. "Jestem teraz tam gdzie mnie potrzebują. Nie dzwońcie, będę miała wyłączony telefon. Za około dwa tygodnie wrócę. Nata. Xxx. ". Zamknęłam drzwi frontowe na klucz zastanawiając się czy lepiej nie pożegnać się z nimi. Nie lepiej nie. Wiedziałam, że Lou by mnie nie puścił. Na lotnisku znalazłam się w ciągu 25 minut. Odprawa minęła szybko. Siedząc w samolocie zastanawiałam się nad reakcją Lukasa jak mnie zobaczy. W końcu to miała być niespodzianka. 

Stojąc na lotnisku szukałam tego cholernego telefonu w mojej "uporządkowanej" torebce. 
- No w końcu. - powiedziałam wyciągając z niej potrzebne mi urządzenie. Wybrałam dobrze mi znamy numer, by po chwili usłyszeć głos mojego przyjaciela.
- Natuś.
- No Natuś. Mógłbyś przyjechać po mnie na lotnisko? - spytałam niepewnie.
- Na jakie lotnisko? Gdzie Ty jesteś?
- W Holandii i czekam, aż mnie odbierzesz. - zaśmiałam się
- Czekaj tam. Zaraz będę. - powiedział i się rozłączył.
Schowałam komórkę, tym razem do kieszeni i po zabraniu walizek wyszłam przed budynek. Nie czekałam długo. Zaledwie po 15 minutach zauważyłam parkujący samochód i wybiegającego z niego Lukasa. Odstawiłam torbę i przytuliłam się do przyjaciela.
- Co ty tu tak w ogóle robisz? Powinnaś teraz siedzieć z nimi w Londynie. 
- Chyba lepiej wiem, co powinnam. A teraz jestem tu, no chyba, że chcesz, żebym wróciła.
- Nie marudź, tylko chodź no tutaj. - po tych słowach ponownie mnie przytulił. Brakowało mi go przez te kilka dni.
- Dawaj torbę i jedziemy. - podniósł mój bagaż i ruszył w stronę samochodu. W drodze do domu jego rodziny wypytałam się o stan jego cioci. 
- No dobra. A teraz mi powiedz, dlaczego tu jesteś?

Rozdział 15.

Wracaliśmy do domu rozmawiając. 
- Wiesz, aż tak najgorzej to nie tańczysz. - stwierdziłam przywołując w myślach sytuacje sprzed kilkunastu minut.
- Jestem Bogiem parkietu, a Ty jeszcze narzekasz. - powiedział przy okazji okręcając się na środku ulicy. 
- Chodź tu. - zaśmiałam ciągnąć go za rękę, by szedł normalnie chodnikiem i tak już ludzie na nas dziwnie patrzyli. Nie często widzi się dwójkę nastolatków do połowy mokrych, przy okazji zachowujących się jak po zażyciu jakiegoś mocniejszego środka. Miałam zamiar iść się przebrać, niestety nie dostałam pozwolenia ze strony szanownego pana Malika. Siłą zaciągnął mnie pod dom Brian`a. Tak jak się spodziewałam, po przekroczeniu progu zaczęły się śmiechy. Staliśmy po środku salonu nie bardzo wiedząc jak się zachować.
- Okey. Mam pytanie. - powiedział Lou podchodząc do nas. - Co on z Tobą zrobił!? - krzyknął. Zaśmiałam się tylko. Fakt, jeszcze przy żadnym chłopaku się tak nie zachowywałam. Ba! Przy nikim się tak nie zachowywałam. 
- Zmieniasz moją Marchewcię! Jak możesz! - wydurniał się dalej Lou. 
- Dobra skończ przedstawienie. - zaśmiał się Zayn uwalniając się z uścisku Tomlinson`a. - Idziemy się przebrać. - dodał ciągnąc mnie na górę.
- Pożyczę Twoją koszulkę! - zdążyłam jeszcze krzyknąć zanim czarnowłosy wciągnął mnie na piętro.
- Masz pięć minut. - powiedział i zniknął za drzwiami swojego tymczasowego pokoju. Weszłam do pokoju Lou. 
- Co za bałagan. - powiedziałam do siebie oglądając pokój. On nigdy nie mógł utrzymać porządku. Bałam się otworzyć szafę, nie wiedziałam czego się spodziewać. Wybrałam jedną z jego koszulek w paski i mogłam wychodzić. Stałam na korytarzu czekając na chłopaka. W drzwiach pojawił się Zayn z niebieską koszulką w ręce.
- Wiem, że miało być pięć minut, ale jej szukałem. - powiedział pokazując na ciuch. Przyjrzałam mu się. Bez górnej części garderoby wyglądał, Pociągająco? No na pewno jest na co popatrzeć. Chyba zauważył, że mu się przyglądam. Uśmiechnął się i przebrani zeszliśmy na dół. Wszyscy siedzieli tak jak poprzednio, tylko Louis kręcił się po pokoju. 
- No, w końcu. Muszę z wami porozmawiać.- zaczął dość poważnie jak na niego. - Jeśli już macie zamiar tak często razem wchodzić na górze, nie mniemam do jednego pokoju to weźcie CISZEJ!.
- Zabiję Cię! - wydarłam się. Zaczęłam gonić tego zjadacza marchewek po całym domu. - Uduszę, poćwiartuję i zakopię w ogrodzie! - krzyczałam goniąc go dalej, a ten się tylko cieszył.
- Mówiłem, że ją to zdenerwuje. - powiedział chowając się za Liam`em.
- Odsuń się kochany, bo jeszcze Ty oberwiesz. - zwróciłam się do Liam`a. Posłuchał mnie i odsunął się kawałek, a ja wykorzystując sytuacje rzuciłam się na zadowolonego Lou.
- No i co teraz? - spytałam wiedząc, że już wygrałam.
- Jak dla mnie to nic. - powiedział podkładając ręce pod głowę. 
- Kara musi być. - stwierdziłam. - Ile masz jeszcze marchewek? 
- Tylko nie marchewki! - zrzucił mnie na podłogę i pobiegł do kuchni. Zaśmiałam się tylko siadając obok Niall`a. Zaczął dzwonić mój telefon, który obecnie podnosił z ziemi Zayn.
- Lukas. - powiedział podając mi go. Ucieszyłam się, strasznie się za nim stęskniłam.
- Stęskniłam się. - powiedziałam na wstępie odbierając telefon.
- O tak, ja też. - zaśmiał się.
- I jak tam z ciocią? - spytałam. Martwiłam się, wiedziałam, że jest mu ciężko.
- Bez zmian. Nawet nie wiem ile jej zostało. - posmutniał.
- Przykro mi. Na prawdę. - nie lubiłam go w takim stanie. Chłopak zawsze tryskający energią teraz jest przygaszony. 
- Wiem Natuś. I wiem, też to, że przydałabyś mi się tutaj. Muszę się komuś wyżalić. 
- No to nie ma sprawy. Jutro już mogę tam być, przecież wiesz.
- No wiem, ale nie trać tak fajnych wakacji z mojego powodu.
- Lukas, przecież wiesz, że jesteś ważniejszy. - powiedziałam szczerze. Mogłabym zostawić to wszystko i lecieć do niego. Zasługiwał na to jak nikt inny.
- Tak samo jak Ty dla mnie. Wymarzona przyjaciółka, nikt nie ma takiego szczęścia jak ja. - zaśmiałam się. 
- Nie przesadzaj. - powiedziałam nieco speszona.
- Nie przesadzam. Przepraszam, ale muszę już kończyć. Jedziemy do cioci. Trzymaj się.
- Chyba ja powinnam to powiedzieć Tobie. Tylko pamiętaj, że jestem do Twojej dyspozycji 24 godziny na dobę. Możesz na mnie liczyć. 
- Wiem, pa.
- Do usłyszenia. - zakończyłam rozmowę i tępo patrzyłam się przez okno.
- Będzie dobrze. Zobaczysz. - powiedziała Claudia głaszcząc mnie po ramieniu.
- Ciekawe dla kogo. - mruknęłam i wstałam. Wszyłam z domu rozmyślając co musi czuć teraz Lukas. Zresztą sama wiedziałam jak w takich chwilach jest źle, przecież straciłam ojca. Droga w moje ulubione miejsce minęła zaskakująco szybko. Może dlatego, że w mojej głowie było pełno myśli o Lukasie. Wyłączyłam telefon i usiadłam pod drzewem niedaleko fontanny. Sama nie wiem ile tam siedziałam, ale robiło się już powoli ciemno. Niechętnie wstałam i kierowałam się w stronę domu. Po drodze mijałam naszą ławkę i o dziwo ktoś na niej siedział.
- Zayn? 
- Boże Nata, wychodzisz, nie odbierasz telefonów. Oni się o Ciebie martwią. - powiedział wstając.  "Oni. To Ty już nie? Fajnie wiedzieć. " - pomyślałam i bez słowa ruszyłam do domu.
"Szkoda, że nie wiesz, jak boli to słowo, w chwili gdy Cię najbardziej potrzebuję."

piątek, 17 lutego 2012

Rozdział 14.

Wszyscy powoli mnie opuszczali. Brian? Rozumiałam to, chciał w końcu coś osiągnąć, ustabilizować się. Tylko dlaczego na drugim końcu kraju? Nie będę robiła z tego powodu problemów, każdy chce coś zmieniać w swoim życiu. Lukas? Również mnie opuścił. Ale nie mam mu tego za złe. Każdy powinien być przy bliskich w takich chwilach. Zostały mi jeszcze Patrycja z Claudią no i oczywiście chłopacy. Ale co z tego, jeśli oni są w siebie zapatrzeni. A ja? Ja nie miałam nikogo takiego. Moje serce potrzebowało kogoś, kogoś kogo będę mogła kochać i będzie tylko dla mnie. Zayn? Sama nie wiem. Na ognisku świetnie nam się gadało. A może ja wszystko za bardzo wyolbrzymiam. Leżałam tak na łóżku w kolejny letni poranek. Wtedy miałam święty spokój mogłam o wszystkim pomyśleć. Miałam już plan na dzisiejszy dzień. Wstałam szybko z łóżka, aby wykonać poranną toaletę i ubrać się. Ubrałam szorty, ulubiony t-shirt, conversy i okulary przeciwsłoneczne. Zapowiadał się ciekawy dzień i tylko dla mnie. Zeszłam na dół, jak zwykle dziewczyn nie było. Nie trudno było się domyślić gdzie były. Nie mogłam już patrzeć na tą ich miłość. Tak, byli moimi przyjaciółmi, ale chciałam mieć czas tylko dla siebie. Nie jadłam śniadania, jakoś nie miałam na nie ochoty. Zostawiłam im jeszcze karteczkę : "Nie martwcie się. Chcę pobyć trochę sama."  i wyszłam z domu, a następnie z podwórka. Zastanawiałam się gdzie iść.  Postanowiłam, że odwiedzę nasze miejsce w parku. Naszą ławkę. Pewnie nie ma tam ich jeszcze o tej porze, a tak ławka jest idealnym miejscem na mój samotny dzień. Już niejednokrotnie płakałam tam czy też śmiałam się z nimi. Ruszyłam w jej stronę, by po chwili usiąść na niej i podziwiać piękno mnie otaczające. Do telefonu włożyłam słuchawki, by po chwili usłyszeć z nich pierwsze słowa mojej ulubionej piosenki. Znałam tekst na pamięć, więc zaczęłam po cichu nucić, no przynajmniej mi się wydawało, że po cichu. Zsunęłam okulary na nos i zamknęłam oczy.  Po chwili ktoś się do mnie dosiadł. Wszędzie poznam te brązowe tęczówki. Mogłam w nich utonąć tak jak wtedy, w parku. 
- Co tu robisz? - spytał posyłając mi swój najlepszy uśmiech.
- Mogłabym zapytać o to samo...
- Prawda jest taka, że nie mogę już znieść już tej ich miłości. Ona stała się jedynym tematem rozmów. 
Miałam ochotę się zaśmiać. To tak jakby czytał w moim myślach. 
- No to jesteśmy tu z tego samego powodu. -powiedziałam. 
Siedzieliśmy w ciszy, a ja dalej nuciłam sobie po cichu.
- Czego słuchasz? - spytał. - Pewnie czegoś z treningu.
- Masz. - podałam mu słuchawkę.
- Nie wiedziałem, że słuchasz takich piosenek.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - powiedziałam uśmiechając się do niego. 
- Wiem, że świetnie tańczysz.
- Wiesz, brakuje mi tego. Lukas wyjechał, a ja nie mam motywacji by tańczyć. 
- Przyglądałem się wam i widziałem w was tą pasję. Wiem, że nie dam rady dorównać Lukas`owi, ale może miałabyś ochotę zatańczyć ze mną? 
- Może być ciekawie. - powiedziałam i wstałam wyciągają do niego rękę. 
Wiem, że chciałam spędzić ten dzień inaczej, ale z Zayn`em też może być ciekawie. 

Weszliśmy do sali treningowej. Zayn szperał w stosie płyt zostawionych przez Lukas`a , a ja zasłoniłam okna, aby nie raziły nas promienie słoneczne. Po pokazu kilku kroków dla Zayn`a bawiliśmy się świetnie. Nie wiedziałam, że ma takie poczucie humoru i niezły refleks. Właśnie uczyłam go jednego z obrotów kiedy wylądował na mnie. Zaśmialiśmy się. 
- Możesz już ze mnie zejść. - powiedziałam patrząc w jego roześmiane oczy.
- Mi tam tak wygodnie. 
- Nie ma tak dobrze. - zrzuciłam go przy okazji oblewając wodą, która stała za mną. 
- Wiesz, że Ci tego nie daruję, prawda? 
- Zayn. Nawet się nie waż. Zaaayn. - zaczęłam uciekać przed nim po całej sali, a ten zadowolony latał za mną z tą cholerną wodą.
- Ha! Mam Cię! - rzucił się na mnie i cała zawartość butelki wylądowała na mnie. 
- Jesteś wredny! - krzyknęłam ze śmiechem wstając na nogi.
- Ale jaki kochany. - dodał swoje trzy grosze. Muszę mu przyznać, że jest kochany. Dobrze się z nim dogaduje i chyba zaczynam... Nie. Nata nie przesadzaj. Znasz chłopaka kilka dni. Nie chcesz znowu cierpieć. 
- Chodź zbieramy się. - szturchnęłam go i poszłam wyłączyć muzykę. 


+ dziękuję bardzo Dominice za pomoc ; 3  jesteś wielka <3 
i polecam jej bloga. ;D http://myloveedreams.blogspot.com/

czwartek, 16 lutego 2012

Rozdział 13.

Odwróciłam się i zobaczyłam całą ekipę stojącą w drzwiach.
- Porażka - powiedziała Patrycja.
- Dziewczyny to było...
- Tak, wiem do dupy. Nie musisz tego mówić. - powiedziałam i wyszłam, żeby nie słuchać ich komentarzy. Tak, ja zawsze uciekałam od wszystkiego, to już taka wrodzona zdolność.

Perspektywa Claudii.

Gdy Nata wyszła chłopacy chcieli ją zatrzymać, ale zrezygnowali po tym jak doszedł do nas dźwięk trzaśnięcia drzwi tarasowych. Nie zważając na chłopaków, zapisałam na płytce nagranie dziewczyn i powyłączałam wszystko. 
- Czemu nie śpiewałaś z nimi ? - usłyszałam szept przy uchu.
Odwróciłam się i zobaczyłam Liam`a.
- Ja wolę solo. - zaśmiałam się i dalej robiłam swoje.
- Będę musiał kiedyś posłuchać. - powiedział podając mi kolejną parę słuchawek do powieszenia. 
- Powodzenia życzę. - poklepałam go po ramieniu i wyszłam stamtąd.
Przed altanką byli już prawie wszyscy. Patrycja właśnie zbierała ołówki ze stolika mrucząc coś pod nosem.
- Co jest? - zaśmiałam się, podając ołówek, który spadł na drewnianą podłogę.
- To jest, że zrobiłam z siebie pośmiewisko. - odpowiedziała.
- A przywalił Ci ktoś kiedyś? - spytałam poważnie. Ona nigdy nie wierzyła w siebie. Zawsze uważała się za tą najgorszą, a mnie i Natę to doprowadzało do szału.
- Tak. Nata wczoraj.! - rzekła i zaraz wybuchła śmiechem.
- No to widzisz, zaraz dostaniesz jeszcze raz.
- No co jest dziewczynki? - podbiegł do nas zadowolony Harry.
- A weź ty powiedz tej swojej dziewczynie, że ma więcej nie marudzić, bo jej coś zrobię. - powiedziałam i odeszłam zostawiając gołąbeczki same.

Perspektywa Patrycji

- O co chodzi Claudii? - spytał Lokowaty.
- O nic konkretnego. - zbyłam go. 
- To ja? - spytał.
- Co? - spytałam zdezorientowana.
Harry stał i przyglądał się mojemu jeszcze nie skończonemu rysunkowi.
- Daj to Harry. - powiedziałam, z zamiarem zabrania mu tego bloku.
- To jest świetne. Serio tak dobrze wyglądam? - spytał ze śmiechem.
- Nie przesadzaj. Zwykły rysunek. 
- Ah. weź nie marudź. Mi się podoba. - szepnął mi do ucha. Przeszły mnie ciarki, lubiłam kiedy tak robił.
- Chłopaki - wydarł się. - Chodźcie coś zobaczyć.
- Masz coś do jedzenia? - spytał z nadzieją Niall.
- Nie. Mam coś lepszego. - odpowiedział Hazza pokazując mój rysunek.
- Moje Hazziątko? - spytał Lou podchodząc bliżej, aby się przyjrzeć.
- Jasne, że ja! Nie poznajecie tych seksownych loków. - oburzył się na żarty.
- Wow. Kto to rysował? - Malik był chyba pod wrażeniem. 
- Moja zdolna dziewczyna. - powiedział z dumą w głosie Lokowaty.
- Harry. - mruknęłam.
- Masz talent dziewczyno. Czemu wcześniej nie wiedziałem, że rysujesz? - spytał z oburzeniem Lou.
- Tak jakoś wyszło. - odpowiedziałam, przytulając się do mojego chłopaka. 
Reszta dalej zachwycała się tym moim czymś. Chyba, zacznę wierzyć, że coś potrafię. Jeśli im się podoba, to chyba jeszcze nie jest tak źle. 

Perspektywa Naty.

Stałam przed szafą z zamiarem znalezienia mojej niebieskiej czapki. 
- Tak, u mnie coś znaleźć. Życzę powodzenia. - powiedziałam sama do siebie przy okazji wywalając wszystko co się w niej znajduje na łóżko. Usłyszałam pukanie.
- Otwarte! - wydarłam się jakby ktoś stał dwa kilometry dalej, a nie na drzwiami. 
Ktoś wszedł do pokoju. Odwróciłam się i zobaczyłam Brian`a.
-Możemy pogadać? - spytał.
- Mów co Ci leży na serduchu. - powiedziałam nasz standardowy tekst. Przyjaciel się uśmiechnął.
- Wiem, że już za niedługo będziesz miała urodziny, ale niestety nie będzie mnie na nich.
- Ale jak to? - przerwałam szukanie czapki i zdezorientowana patrzyłam na Brian`a.
- Pamiętasz moją siostrę Ann? - spytał.
- Jasne, że pamiętam. A co z nią? 
- Nic. Tylko, że jej szwagier zaproponował mi pracę. 
- No to się cieszę. - powiedziałam i przy okazji mi ulżyło, bo obawiałam się czegoś gorszego.
- No tak, tylko, że muszę wyjechać na drugi koniec kraju.
Posmutniałam. Usiadłam na łóżku. Brian usiadł obok.
- Kiedy wyjeżdżasz? - spytałam.
- W przyszłym tygodniu.
- Wiesz, będzie mi Cię brakować. - przytuliłam się do niego.
- Mi Ciebie też Mała, mi Ciebie też. - stwierdził przytulając mnie mocniej do siebie.


Nataa ; D 
Ten rozdział jest jakiś beznadziejny. No ale macie, czytajcie.  ; * 

wtorek, 14 lutego 2012

Rozdział 12.

Obudził mnie brzdęk upadającego na podłogę garnka. "Boże, od rana się tłuczą w tej kuchni.". Przetarłam ręką oczy, przy okazji zasłaniając się przed promieniami słońca. Znowu obudziłam się w salonie. Jak zwykle nie chciało mi się wstawać po filmie i tak zasnęłam. Wstałam i z zamkniętymi oczami weszłam do kuchni, wymacałam krzesło i na nim usiadłam.
- No co jest księżniczko? - spytał Lou. Lou? Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego zadowoloną mordkę.
- Co Ty tu robisz tak wcześnie? - spytałam. Kto jak kto, ale on lubi długo sobie pospać.
- Jak to wcześnie. Jest po 11.
- Ale i tak wcześnie jak na Ciebie. - powiedziałam zabierając marchewkę, którą trzymał w ręce.
- Ej! - zamarudził jak zawsze, gdy zabierało się jego ulubione warzywo.
- W lodówce powinny jeszcze być.
Z prędkością światła rzucił się na lodówkę, jakby w każdej chwili miała zniknąć. Zaśmiałam się tylko i wszyłam z kuchni. Po drodze zabrałam telefon i poszłam do pokoju. "Chyba trzeba się ogarnąć." - pomyślałam i poszłam do łazienki znajdującej się na piętrze. Wzięłam szybki prysznic i jak zwykle nie wzięłam ze sobą ubrań. Owinęłam się szczelnie ręcznikiem i wyszłam na korytarz. Przemknęłam niezauważona do pokoju. Ubrałam coś normalnego i zeszłam na dół. Lou już dopadł się do naszego zapasu marchewek. Claudia bezsensownie skakała po kanałach naszej kablówki, a Patrycja właśnie wchodziła do domu z pełnymi reklamówkami.


Zaczęłam się zbierać do wyjścia, była już 13.45, a z Lukas`em umówiłam się na 14. Szłam powoli myśląc o zbliżających moich urodzinach. Weszłam do 'naszej' kawiarenki. Lukas już siedział, przywitałam się z nim jak zawsze i usiadłam.
- No co jest? - spytałam. Wiedziałam, że bez potrzeby nie chciałby się spotkać. Widywałam go na próbach.
- Nic. - kłamał i było to widać. Znam go i widzę kiedy mówi prawdę.
- Przecież wiedzę. - nie odpuszczałam.
- Muszę wyjechać na 3-4 tygodnie. - powiedział i odwrócił wzrok.
- Na wakacje? Nie ma sprawy. Przecież nie żyjemy tylko naszymi próbami.
- Nie, to nie będą wakacje.
- A więc co? - spytałam już trochę przestraszona.
- Moja chrzestna z Holandii jest chora. Ma raka. Muszę do niej jechać. - odpowiedział z bólem wymalowanym na twarzy. Widać było, że cierpi. Dużo mi opowiadał o pani Kristen. Raz nawet ją widziałam.
- Lukas. - zaczęłam i usiadłam bliżej niego. - Jedź, na prawdę jedź. Musisz być teraz przy niej. Pozdrów ją ode mnie.
- Wiedziałem, że zrozumiesz. Ale jest jeszcze jedna sprawa... - zaczął.
- Jaka?
- Za tydzień przyjeżdża dziewczyna, którą mieliśmy poduczyć. Może dałabyś radę sama? - spytał niepewnie.
- Jasne. Możesz spokojnie jechać. - odpowiedziałam.
- Na prawdę? Jesteś wielka. - powiedział zadowolony. Pocałował mnie w policzek i żegnając się wyszedł.


Weszłam do domu z 3 pudełkami lodów. Chciałam dzisiaj z dziewczynami obejrzeć jakieś ckliwe filmy, a lody do tego zawsze są najlepsze. Schowałam je do zamrażali i poszłam szukać dziewczyn. Były w altance. Patrycja jak zawsze coś rysowała. Ta jej cholerna pasja, zawsze znajdzie na to czas. Podeszłam bliżej i na białej kartce było już naszkicowana prawie cała postać.
- Hazza ? - spytałam.
- Podobny?
- Bardzo. Wiesz, te loki wszędzie poznam. - zaśmiałam się na widok miny przyjaciółki. - Dobra, dobra, tylko nie bij. Gdzie Młodsza?
- Tam. - wskazała palcem na nasze mini studnio. Lubiłyśmy śpiewać, chodź nie zawsze nam to wychodziło i nie raz coś nagrałyśmy.
- Chodź. Odwalimy coś. - powiedziała puszczając oczko i ciągnąc mnie do salki.


- Nagrywamy? - spytała Claudia ustawiając wszystko czego potrzebowałyśmy.
- Czemu nie? - powiedziała - Kto gra?
- Ja mogę. - powiedziałam i usiadłam za sprzętem nakładając słuchawki.
Claudia ustawiła na nagrywanie i obie usiadły po obu moich stronach.
- Która pierwsza?
- Młodsza dawaj Ty. - powiedziałam i zaczęłam grać.
- Okej.
Zaczęłam grać  We found love, a ona jak zawsze świetnie zaśpiewała. Poszła jeszcze sprawdzić czy się zapisało i wróciła do nas.
- No to teraz wy. - powiedziała i zaczęła coś ustawiać.
- No to co wybieramy? - spytałam patrząc na przyjaciółkę.
- Może..Look At Me Now - Chris Brown ft. Lil Wayne. Tylko ta taką nasza wersję. - odpowiedziała.
- No to zaczynamy. - zaczęłam grać, a Patrycja śpiewać, a bardziej rapować. Co zwrotkę zmieniałyśmy się.
Wszyło całkiem dobrze.(http://www.youtube.com/watch?v=khCokQt--l4&feature=share ). Wstałyśmy aby wyjść i usłyszałyśmy brawa. Odwróciłam się i zobaczyłam...

poniedziałek, 13 lutego 2012

Rozdział 11.

Przejechałam dłonią po pudełku. Kolejne łzy spadały na białą pościel. Usiadłam opierając się o ścianę i otworzyłam pudełko. Tak dawno tam nie zaglądałam. Wysypałam wszystko na poduszkę. Fotografie, rysunki i wszystko inne co przypominało mi tatę. Wzięłam do ręki jedno z moich ulubionych zdjęć. Miałam na nim może z pięć lat. Było zrobione w parku, niedaleko naszego domu. Zawsze chodziłam tam z tatą. Wspomnienia wróciły.

- Nie złapiesz mnie! Nie złapiesz! - krzyczała mała dziewczynka uciekająca przed mężczyzną w okularach przeciwsłonecznych.
- Zaraz Cię dogonię! - krzyknął owy facet zwalniając. Dziewczynka schowała się za jednym z drzew.
- Mam Cię! - powiedział podnosząc córeczkę do góry. 
- No i znowu wygrałeś. - powiedziała naburmuszona. Mężczyzna zaśmiał się wesoło i pocałował dziecko w czółko. 
- Kocham Cię tatusiu.- mruknęła dziewczynka przytulając się do ojca. 
- Ja Ciebie też Żabko. - odpowiedział.

Kolejna fala łez spływała mi po policzkach. Tak strasznie za nim tęskniłam. 
Usłyszałam pukanie do drzwi. 
- Mogę? - spytał Niall wychylając głowę przez uchylone drzwi.
- Siadaj. - odpowiedziałam, pokazując miejsce obok siebie. Usiadł i niepewnie wziął do ręki jedno ze zdjęć.
- Tęsknisz za nim, co? - powiedział przyglądając się zdjęciu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Zawsze byłam jego cudowną córeczką, aż do czasu.
- Czas leczy rany. - widać było, że chce mnie pocieszyć.
- Nie Niall, czas przyzwyczaja do bólu. - wspomnienia zawsze bardzo mnie dołują. - Czy mógłbyś mnie przytulić? - spytałam, czując, że za moment wybuchnę niepohamowanym płaczem.
- Chodź. - powiedział, a ja przylgnęłam do niego dławiąc się łzami. 
- Spokojnie już. - mówił głaszcząc mnie po włosach.
- Przepraszam. - wymamrotałam odsuwając się od niego.
- Nie masz za co. - odpowiedział, z cieniem uśmiechu. - A teraz ładnie złożymy Twoje pamiątki i zejdziemy na dół. 


Perspektywa Patrycji.
Gdy Nathalie zniknęła na górze, wyszłam na dwór. Nie lubiłam, gdy ona cierpi. Strasznie tęskni za Ojcem. Zawsze jak o nim opowiada widać w jej oczach smutek i rozpacz, a także radość, że miała tak kochającą osobę. Usidłam na hamaku i patrzyłam w gwiazdy, które dzisiaj było wyjątkowo dobrze widać. Zawsze mnie to wyciszało i pomagało pomyśleć. Poczułam dłoń na plecach i zobaczyłam zmartwionego Harry`ego.
- Kochanie? 
- Harry. Ona tak cierpi. - powiedziałam przytulając się do niego.
- Widać. Ale nic na to nie poradzimy. Kiedyś będzie o nim wspominać tylko z uśmiechem, a nie ze łzami. Zobaczysz. - zapewnił.
- Tylko dlaczego to kiedyś, nie może być teraz. 
- Dajmy jej czas. 
- Ale Harry ona już w tym roku kończy 19 lat i dalej nie może pogodzić się z jego śmiercią. - stwierdziłam patrząc na 'naszą' gwiazdę.
- Musimy poczekać. - powiedział całując mnie w skroń.
Jak dobrze mieć kogoś takiego jak Harry.  Właśnie.
- Już wiem co może pomóc jej zapomnieć. - powiedziałam.
- Co takiego?
- Miłość, Skarbie Miłość. Potrzebny jej ktoś taki jak Ty. - stwierdziłam patrząc na niego.
- Wiesz, Kocham Cię.  - powiedział całując delikatnie mój policzek. Uwielbiałam go.


Nataa ;D

niedziela, 12 lutego 2012

Rozdział 10.

 Wzięłam się i napisałam specjalnie dla: weloveonedirectionx  <3
 Miłego czytania. ; D

***
Leżałam sobie spokojnie na hamaku słuchając dobrego bitu lecącego w słuchawkach, gdy nagle poczułam na sobie ciężar i to całkiem niezły. Otworzyłam oczy i zobaczyłam rozbawionego Lou.
- Wstawaj Mała. Chodź do nas. - wstał ze mnie i poprawił swoje szelki.
- Za moment. - mruknęłam próbując wsłuchać się w tekst lecącej piosenki.
- Nie ma momentu, jest teraz. No chodź bo nam się nudzi. - marudził jak zwykle.
- A idź Ty. - szturchnęłam go i wstałam powoli. Zbliżył się do mnie i już wiedziałam co to oznacza. Łaskotki. Nienawidziłam tego, a on to perfidnie wykorzystywał. Zaczęłam uciekać gubiąc przy tym telefon. Wpadłam do salonu jak burza, przewracając przy tym niczego niespodziewającego się blondyna.
- Sorki - zdążyłam jeszcze krzyknąć zanim się wywaliłam. Lou jak gdyby nigdy nic rzucił się na mnie łaskocząc.
- No weźcie go ze mnie. - udało mi się wykrztusić pomiędzy napadami śmiechu. Z pomocą przyszli mi Zayn z Brian`em. 
- Dzięki chłopaki. - powiedziałam wstając. 
- Spoko. - oboje uśmiechnęli się do mnie i zajęli poprzednie miejsca.
Miałam zamiar wyjść z domu i poszukać telefonu, który leży gdzieś na trawie w ogrodzie, gdy padło pytanie z ust Lou:
- A Ty gdzie się znowu wybierasz? 
- Jak najdalej od Ciebie. - zaśmiałam się wybiegając do ogrodu. - Chłopaki trzymajcie go. - krzyknęłam jeszcze i przyśpieszyłam chowając się za jednym z drzew. Mój telefon leżał pod hamakiem, więc wzięłam go sprawdzając przy okazji czy jest cały i weszłam do domu. Wszyscy siedzieli grzecznie w środku oprócz...
- Mam Cię. - usłyszałam za sobą i poczułam jak Louis rzuca się na mnie.
- Dobra złaź. - marudziłam. A ten jak gdyby nigdy nic siedział sobie na mnie i robił nie wiadomo co z moimi włosami. Próbowałam go z siebie zrzucić, ale no nie da rady. Jednak te marchewki tuczą. Zaśmiałam się ze swoich myśli. " Boże, Nata z tobą to już gorzej." - pomyślałam. Po jakiś pięciu minutach Pan Marchewcia w końcu ze mnie zlazł, a ja mogłam usiąść jak cywilizowany człowiek.
- I co wymyśliliście w związku z wyjazdem? - spytała Claudia wchodząca z tacą pełną jedzenia. 
I przez to oto pytanie słuchałam przez kolejne półtora godziny jak to będzie fajnie jak pojedziemy.

- A co tam u Amy? - spytał niepewnie Marchewcia.
- Wychodzę. - rzuciłam i wstałam z fotela, na którym siedziałam.
- Kto to jest Amy? - spytał Zayn.
- Nasza siostra. - odpowiedziała Claudia.
- Nasza? - wróciłam się do salonu. - Nasza? Jak już to Twoja. Ja mam tylko jedną siostrę i jesteś nią Ty.
- To, że się do niej nie przyznajesz, nie znaczy, że nie jesteście spokrewnione. - wtrącił się Brian.
- I Ty przeciwko mnie? - spytała zdenerwowana.
- No to jeśli to wasza siostra, to dlaczego nie mieszkacie razem? - zadał pytanie Liam.
- Ta lafirynda to nie moja siostra! - wydarłam się. Nie lubiłam jak ktoś w jakikolwiek sposób mnie z nią wiązał.
- Spokojnie Natuś. - podeszła do mnie Patrycja głaszcząc po ramieniu.
- Chcecie wiedzieć kto to jest? - spytałam chłopaków.
- Jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj. - rzekł Niall.
- I tak byście się dowiedzieli. - zrobiłam pauzę i po chwili kontynuowałam - Gdy moja mama była ze mną w ciąży, mój jakże bardzo mądry tatuś zrobił sobie na boku rozwydrzonego bachora. Gdy mama dowiedziała się o zdradzie, wyprowadziłyśmy się, lecz po kilku miesiącach mieszkania bez ojca, mama się zmieniła.Kochała go, cholernie go kochała, więc wrócili do siebie. Matka tej Amy, zmarła więc tata jako jeden z rodziców musiał ją wziąć pod opiekę. Gdy miałam sześć lat jechał po nią do przedszkola i wtedy zdarzył się wypadek. Tir wjechał w jego samochód. Zginął na miejscu, a to wszystko przez nią. - czułam jak łza cieknie mi po policzku -  Nienawidzę jej za to, wprosiła się do mojej rodziny i tylko namieszała. Cztery lata po wypadku moja mama ponownie się związała z ojcem Claudii. Bardzo się zżyłyśmy chodź nie wiązała mnie z nią żadna więź rodzinna w przeciwieństwie do Amy. 
- I tylko dlatego jej tak nie lubisz? - spytał ostrożnie Harry.
- Tylko? To dopiero początek. W wieku szkolnym, na początku gimnazjum zaprzyjaźniłam się z pewnym chłopcem o imieniu Tom. Często się spotykaliśmy i za każdym razem musiała przyjść do nas moja "siostra". Zawsze nam przeszkadzała, dokuczała, dogryzała, w pewnym momencie nasza przyjaźń się rozpadła i to przez nią. Rok później odbiła mi chłopaka. Wystarczające powody by jej nie lubić? Tak, więc dzięki za uwagę. - powiedziałam i wyszłam czując na policzkach coraz więcej łez. Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku wyciągając duże białe pudełko spod biurka.

Nataa ; D

piątek, 10 lutego 2012

Rozdział 9.

Obudziłam się w domku obok Zayn`a. Byliśmy przykryci jednym kocem i leżeliśmy dość blisko siebie. Wczorajszy wieczór wspominam bardzo dobrze, a w szczególności rozmowę z Zayn`em. Popatrzyłam na niego. Był przystojny. Jego czarne włosy w mega nieładzie dodawały mu uroku. Pod zamkniętymi powiekami kryły się brązowe tęczówki, które w tym momencie na mnie spojrzały.
- Co mi się tak przyglądasz? - spytał przecierając oczy i opierając się na ręce.
- Chciałam sprawdzić kto mnie w nocy obmacywał - zaśmiałam się na widok jego miny.
- Przepraszam - powiedział zmieszany.
- Żartowałam przecież. - szturchnęłam go i wstałam.

Razem wyszliśmy na świeże powietrze. Słońce było już dość wysoko na niebie. Spojrzałam na telefon. 10.03
Reszta towarzystwa siedziała już na miejscu wczorajszego ogniska i o czymś zawzięcie dyskutowali.
- No ale ja nie chcę tam jechać. - upierała się Claudia.
- Raz możemy jechać gdzieś indziej. - próbował przekonać ją do swojego zdania Louis.
- O co chodzi? - spytałam siadając obok Claudii.
- O wakacje. Chłopaki chcą jechać w góry, a ja robię sprzeciw. - taa. siostrzyczka nie lubiła gór. Już wiele razy tam byłyśmy i nie wspominamy tego zbyt dobrze.
- A ty za kim jesteś? - spytał Harry siedzący obok Patrycji.
- Wolałabym nie wybierać. Dostosuje się do was. - powiedziałam
- Jest trzy do czterech. Zayn gdzie wolisz? Góry czy morze? - spytał Liam.
- Jakbyś nie wiedział. Jasne, że morze.
- No to jest cztery do czterech. Nata masz decydujący głos. - powiedział Brian.
- Nie lubię być w takiej sytuacji - mruknęłam opierając się o Claudię.
- A nie możemy jechać i tu i tu ? - spytał Zayn.
- I to jest myśl. Jestem na tak. - powiedziałam zadowolona.
- No nie wiem - marudziła Claudia- Ja nie bardzo lubię góry. Niektórzy wiedzą dlaczego, a szczególnie Nata.
- No, ale przecież ja nie chciałam. - zaśmiałam się, na wspomnienie Młodszej z ręką w gipsie.
- Nie, przecież sama na siebie wjechałam. Nie. lepiej brzmi Przygniotłam. - powiedziała z powagą, lecz po chwili wybuchnęła śmiechem, do czego przyłączyła się reszta łącznie ze mną.
- No to ustalone. Najpierw morze, później góry. Ale dopiero po siedemnastym.
- Czemu? - spytał Niall.
- Imprezka jest siedemnastego. Urodziny. - odpowiedział Zayn.
"Pamięta" - pomyślałam.

"Nie ma to jak w domu." - pomyślałam kładąc się na kanapie w salonie. Po chwili przyszła także Claudia z Patrycją. Spojrzałam na uśmiechnięte dziewczyny.
- Ej Zakochana. - zwróciłam się do Patrycji. - podaj mi pilota.
- Zakochana- mruknęła Claudia i dalej szczerzyła się do telefonu. "Ciekawe z kim tak namiętnie pisze?"
- Bo Ci się klawiaturka zapali - zaśmiała się Patt.
- Zabawne. - odpowiedziała nawet na nią nie patrząc.
Włączyłam TV i jak zwykle nie było nic ciekawego. Patrzyłam się tępo w ekran. Po salonie rozbiegł się dźwięk dzwonka mojego telefonu. Leniwie sięgnęłam po urządzenie. Na wyświetlaczy widniało imię mojego partnera tanecznego. "Lukas"
"Natuś, moglibyśmy się spotkać jutro?"
"Jasne. Gdzie i o której?"- odpisałam.
" 'Nasza' kawiarenka przy parku o 14? ; D"
"Na pewno będę . ;D "
- Nie no kurde, następna sms`uje. - powiedziała Patrycja.
- Idź do Harry`ego a nie nam marudzisz.
- Harry będzie wieczorem. Za bardzo wczuli się w planowanie naszych wakacji.
- Aż boję się pomyśleć co oni wymyślą. - powiedziała do siebie.

Nataa ; D