piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział 41.

[ Perspektywa Claudii ]
Gdy Nathalie kłóciła się z mamą i z Amy usiadłam na leżaku chowając się w cieniu. Wzrokiem przejechałam po wszystkich i westchnęłam opierając głowę na ręce. Dlaczego ja zawsze mam takiego pecha do facetów. Najpierw jeden wyjeżdża do innej, teraz kolejny ma dziecko też z inną. Tylko dlaczego to ja nie mogę być tą inną. Podniosłam wzrok ze swoich kolan na rozmawiającego Liam`a. Stał opierając się rękę o belkę od altanki w niebieskich spodenkach i koszulce na krótki rękaw. Na ręce jak zwykle miał swój czarny zegarek. Włosy wcale nie ułożone tylko roztrzepane na wszystkie strony, w których wyglądał na prawdę pociągająco. Przygryzłam wargę i obserwowałam  jego brązowe oczy, które co chwilę znikały pod powiekami, lekko rozchylone usta, które co chwilę zamykały się i otwierały by wypłynęło z nich kilka słów kierowanych do chłopaków. Patrząc tak na niego włożyłam do uszu nierozłączne ze mną słuchawki i wsłuchiwałam się w muzykę do walca, wyobraziłam sobie jakby to było gdybyśmy byli razem, bez Sarah i jej dziecka i ich dziecka.

Musiałam się porządnie zdrzemną na tym leżaku, bo powoli robiło się ciemno. Podniosłam się i wyciągnęłam z uszu słuchawki, z których już i tak nie płynęła muzyka, bo telefon do którego były podłączone się rozładował. Wstałam z leżaka i poprawiając koszulkę, która trochę mi się podwinęłam ruszyłam w stronę domu. Wszyscy stali koło altanki rozmawiając z ....z Sarah?! Co ta sika tu robi?! Zrezygnowałam z pójścia do domu i skierowałam się w ich kierunku.
- Czego ty tu szukasz? - wysyczałam w jej kierunku, kiedy przecisnęłam się pomiędzy Lou a Hazzą.
- Chciałam wszystko wytłumaczyć. - powiedziała, już nie tak pewna siebie jak przy ostatniej rozmowie.
- Tu nie ma czego tłumaczyć, wiem jak się robi dzieci. Zejdź mi z oczy, ty i twoje dziecko.
Miałam wielką ochotę ją w tym momencie uderzyć lub zrobić cokolwiek innego, żeby choć w małym stopniu poczuła ból jaki czuję ja, kiedy Liam jest blisko a nie mogę go ani dotkną, a tym bardziej pocałować.
- Właśnie. To jest moje dziecko. - zaczęła patrząc przepraszająco na Liam`a. - Tylko moje dziecko. Moja, a nie moje i Liam`a. Przepraszam.
Ostatnie słowa wyszeptała, a ja w tym momencie poczułam wielką ulgę. Mój Liam, nie jest ojcem tego dziecka, już nic go z nie łączy. Payne stał chwilę zdezorientowany, lecz po chwili na jego idealnych utach pojawił się uśmiech i przytulił stojącą obok niego Patrycję, lecz gdy Loczek zabijał go wzrokiem puścił ją i w końcu spojrzał na mnie.Widziałam w jego oczach radość, radość która i ja także czułam w sobie. Zrobił zaledwie dwa kroki w moją stronę, a już prawie stykaliśmy się ciałami. Jakby bojąc się, że zaraz się rozpadnę dotknął delikatnie mojej ręki łapiąc ją w swoją. Wpatrywał się we mnie z taką intensywnością jak nigdy wcześniej.
- Claudia. - pogładził palcem wierzch moje dłoni. - Claudiuś, kochanie. Słyszałaś? Nie będę ojcem. Teraz może być tak jak wcześniej.
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie kiwając potakująco głową. Po policzku spłynęła mi łza.
- Nie płacz. Jest już dobrze.
Starł mi ją delikatnie z policzka przy okazji delikatnie go gładząc.
- To ze szczęścia Li.
- Mój Aniołek.
Zbliżył się jeszcze bardziej i pocałował. Tak jak wtedy w klubie, delikatni ale z uczuciem. Oderwaliśmy się od siebie, a ja przygryzając wargę wtuliłam się w niego.
- Mój Li. -  mruknęłam w jego szyję i pogładziłam po niej delikatnie.

[ perspektywa Nathalie ]
Moja siostrzyczka jest już szczęśliwa  panem Payne`m. Właśnie siedzą na fotelu w salonie tuląc się do siebie i rozmawiając. Zgarnęłam paczkę papierosów i wyszłam z domu. Usiadłam w moim ulubionym fotelu w altance podkurczając nogi i wyciągając z paczki jednego z papierosów. Jakoś nie miałam ochoty na siedzenie w domu, gdy jest w nim Amy. Z chęcią bym jej się stąd pozbyła raz na zawsze, ale nie chcę robić jeszcze większej przykrości mamie. Obracałam mały nałóg pomiędzy palcami zastanawiając się czy go zapalić. To była moje jedyna okazja, bo Zayn poszedł z Lou i Niall`em do sklepu po jakieś żarcie do filmu. Jednak zrezygnowałam z zapalenia tego małego cholerstwa i wstałam z fotela odkładając papierosy na mały stoliczek przy wyjściu. Patrząc na swoje buty wyszłam z altanki wpadając na kogoś. Podniosłam wzrok patrząc na Zayn`a z żelkami w ręku.
- A ty co tu sama siedzisz? - spytał odgarniając mi kosmyk włosów z twarzy.
- Musiałam pomyśleć. 
Złapałam jego rękę i splotłam nasze palce ze sobą.
- To chodź pomyślimy razem. - pociągnął mnie za rękę wchodząc do altanki. Usiadł wygodnie na kanapie kładąc rękę na oparciu, posadził mnie przed sobą, tak, że opierałam się o jego klatkę piersiową Otworzył żelki i włożył sobie jednego do ust, a po chwili zrobił to samo ze mną. Gdy chciałam ugryźć kawałek żelka, którego trzymał w ręce odsunął mi go od twarzy.
- Ej, no.
Odchyliłam twarz do tyłu i spojrzałam w jego oczy. Cmoknął mnie w czoło i słodko się uśmiechnął. Wstałam chcąc położyć się inaczej.
- A ty gdzie się wybierasz? - posadził mnie ponownie, prawie na sobie.
- Chciałam się położyć.
Podniosłam się ponownie i położyłam głowę na jego kolanach. Swoje nogi natomiast przerzuciłam przez oparcie kanapy. 
- Tak mi zdecydowanie wygodniej. - mruknęłam łapiąc jego dłoń i bawiąc się palcami. Wolną rękę przejechał po mojej twarzy i delikatnie po szyi. Pochylił się i pocałował mnie tam, gdzie przed chwilą znajdowały się jego palce.
- Nie rób tak.
- Czemu? - zawiesił swoją twarz zaledwie kilka centymetrów nad moją.
- Bo od tego wszystko się zaczyna. - powtórzyłam jego dzisiejsze słowa.
- Zawsze możemy wrócić do domu Brian`a. 
Wzruszył ramionami i znów jego usta zetknęły się z moją szyją. 

[ perspektywa Zayn`a ]
Zaledwie godzinę temu wróciliśmy do swojego domu, a ja już tęskniłem za swoją Nathalie. Usiadłem na łóżku, na którym dziś się kochaliśmy. Jeszcze nigdy nie traktowałem tak żadnej dziewczyny, a było ich na prawdę sporo. Nathalie kocham, jestem tego pewny. Położyłem się na plecach na łóżku przywołując w myślach wydarzenia związane tylko z nią. Na wspomnienie o samym pocałunku czy jej uśmiechu moje serce waliło jak oszalałe, jakby chciało wylecieć z mojej piesi i znaleźć się przy niej, przy mojej Nath.
- Stary, ale wpadłeś. - zaśmiałem się cicho i zamykając oczy ponownie zacząłem o niej myśleć. 

__________________
No cześć wam! 
Beznadzieja, beznadzieja, beznadzieja -,- Nie podoba mi się to, a tak długo nad tym siedziałam, bo nie było czasu, aby pisać.

10 komentarzy:

  1. świetne <3
    jak zawsze :D

    Majtu ~ : ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie marudź w ogóle ! :DD
    Luuubię <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Żadna beznadzieja ! Mi się bardzo podoba:D
    Czekam na następny :D
    K.

    OdpowiedzUsuń
  4. no normalnie uzależnienie. <3 świetnee.

    OdpowiedzUsuń
  5. a mi się podoba :D ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie bądź taka surowa dla sb :)
    Mi się podoba. . . jestem ciekawa co będzie z tą Amy
    Danonek

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest super, a nie beznadziejnie , pozdrawiam cię <3

    OdpowiedzUsuń
  8. jeeeezu nie marudz ;D
    jest swietne jak zawsze zreszta
    J. < 33

    OdpowiedzUsuń
  9. bdb., fajny...

    Uszatek

    OdpowiedzUsuń