piątek, 20 stycznia 2012

Rozdział 2

Ze snu wyrwał mnie coraz bardziej denerwujący dzwonek budzika. Po omacku zaczęłam go wyłączać w efekcie czego spadł na podłogę. "Przynajmniej nie dzwoni" - pomyślałam. Zaraz po tym do pokoju wpadła Claudia.
- Zbieraj się.! Już przed 7.
Z wielkim oporem zeszłam z łóżka i poprawiając wygniecioną koszulkę poszłam do łazienki. Tam doprowadziłam się do stanu, żeby można było wyjść normalnie na ulicę.
- Nie lubię tak wcześnie wstawać - mruknęłam siadając obok siostry.
- Nie tylko Ty. - powiedziała podnosząc głowę z blatu stołu. - No dobra, chodźmy, bo później wcale nie wyjdziemy.
Zabrałyśmy torby sportowe i po dwie butelki wody dla każdej. Do budynku, w którym odbywały się próby nie miałyśmy daleko, więc po około 10 minutach przy rozmowie o Patrycji i Harry`m doszłyśmy na miejsce. Rozdzieliłyśmy się na korytarzu zaraz po wejściu do budynku. Claudia poszła w stronę drzwi znajdujących się po prawej stronie z tabliczką  " Matt & Claudia". Ja natomiast ruszyłam po schodach na pierwsze piętro. Weszłam do pomieszczenia które było oznaczone tabliczką " Nathalie & Lukas". Lukas już siedział na jednym z materacy znajdujących się przy ścianie.
- Siemanko śpiochu - przywitał się wstając.
- Dobry.. - mruknęłam i poszłam się przebrać do pomieszczenia obok. Po chwili wyszłam w spodniach dresowych i luźnej koszulce.
- Możemy zaczynać - powiedziałam już bardziej ożywionym głosem.
- Jasne. To co wczoraj ? - zapytał szukając odpowiedniej płyty
- Dawaj to.
Zaczęliśmy próbę. Próbę tańca. Hip hop. Uwielbiałam to. Z Lukasem zawsze świetnie mi się tańczyło, a w szczególności przy już wypracowanych układach.
- Mam dość - stwierdziłam po trzech godzinach tańca opadając na materac.
- Dobra, pół godzinna przerwa. Ja też padam. - powiedział kładąc się obok mnie.
- Słyszałem, że jednak nie jedziesz w tym roku na obóz. Prawda? - spytał po chwili.
- Prawda, prawda. W tym roku wakacje spędzam ze znajomymi, a w dodatku do Brian`a wpadają kumple, więc może być fajnie. A Ty co będziesz robić w te wakacje.?
- Miałem jechać z kumplami nad morze, ale nie wiadomo czy wypali. - opowiedział.
- Chyba telefon Ci dzwoni. - powiedział zamykając oczy.
- Rzeczywiście. - rzuciłam się pędem w stronę szatni. Zdążyłam w ostatnim momencie.
- Hallo.?
- Cześć Nathalie - rzekł Louis.
- Cześć Marchewcia. - przywitałam się.
- Nie przeszkadzam? - spytał. Zadając bezsensowne pytanie. Kto jak kto, ale on nie przeszkadzał mi nigdy.
- Jasne, że nie. Co tam u Ciebie słychać.? - spytałam tym razem ja.
- W zasadzie to dobrze, ale zawsze może być lepiej. Strasznie się cieszę, że już jutro Cię zobaczę. Stęskniłem się, wiesz?
- Ja z Tobą też. Te rozmowy przez Skype to nie to samo.
- No dokładnie. Harry no weź na niej usiądź to dopniesz. - zaśmiałam się po usłyszeniu tych słów. Jak zwykle Harry nabierze pół mieszkania rzeczy, których później wcale nie używa.
- Pakowanie trwa? - zapytałam.
- Taaa, - mruknął widocznie niezadowolony .
- Pozdrów i uściskaj go ode mnie. - powiedziałam z coraz większym uśmiechem malującym się na twarzy. 
- A mnie to już nikt nie uściska no nie.? - udawał smutnego.
- Będziecie się ściskać nawzajem. A zresztą lubisz przytulać Harry`ego. - stwierdziłam.
- No teeż.- zaśmiał się do słuchawki.
- Nataaa! - usłyszałam wołanie z sali.
- Louis, muszę kończyć Lukas wzywa. Do jutra. Pa.! - powiedziałam i cmoknęłam do telefonu.
- Pa Marchewcia - usłyszałam przed zakończeniem rozmowy.
Z Lukasem ćwiczyłam jeszcze ponad dwie godziny. Wyczerpana szłam w stronę domu, przyglądając się przy tym zakochanym parom, siedzącym na ławkach w parku.
" Fajnie by było się zakochać." - przemknęło mi przez myśl. W domu jak zwykle nikogo nie zastałam. Standardowo. Zrobiłam sobie kilka kanapek i z ulubionym sokiem poszłam do salonu. Sięgając po pilota zauważyłam rzecz, która przyciągnęła moją uwagę, a mianowicie...



Nataa  ; D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz