niedziela, 22 stycznia 2012

Rozdział 4

Rozsiedliśmy się wszyscy w salonie. Na kanapach usiedli chłopcy, a ja z dziewczynami na fotelach.
- Dlaczego ja was wcześniej nie poznałam? - spytałam w pewnym momencie. Wszyscy się na mnie spojrzeli.
- Bo Ciebie nigdy nie było, jak z nimi przyjeżdżałem. - odpowiedział mi Louis.
- Czyli to moja wina. - rzekłam bawiąc się moją czapką z daszkiem. Mój telefon zaczął dzwonić.
- Hallo?
- Cześć Nata, Lukas z tej strony. - opowiedział mój rozmówca.
- O, siemanko. Co jest? - spytałam.
- Właściwie to nic. Masz ochotę dzisiaj na trening?
- Trening? Zawsze i wszędzie. To na którą?
- Na 19. Będę czekał . Narka.
- No pa. - powiedziałam i się rozłączyłam. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, na którym widniała godzina 17 i powiedziałam do reszty :
- Za niecałe dwie godziny wychodzę.
- Długo tam będziesz? - spytał Lou.
- Nie wiem. To też zależy od Lukas`a.
- A ja chciałem się dzisiaj nacieszyć. - posmutniał. Podeszłam do kanapy na której siedział i usiadłam mu na kolanach. Uśmiechnął się.
- Zdążysz się mną nacieszyć. W końcu będziecie tu dwa miesiące. - stwierdziłam bawiąc się jego włosami.
- Ale Ciebie jak zwykle nie będzie. - trzymał przy swoim.
- A właśnie, że będę. Odmówiłam propozycji obozu. Zostaję z wami. - powiedziałam zadowolona. Z radości jaką u niego wywołały te słowa, pocałował mnie w policzek.
- Kłamczuch - mruknął Niall.
- Co kłamczuch ? - spytała Claudia.
- Louis to kłamczuch. Mówił, że nie leci na Nathalie. - słysząc to razem z Lou zaczęłam się śmiać.
- Bo na mnie nie leci. - powiedziałam po uspokojeniu się.
- Właśnie widać. - upierał się blondynek.
- A co ja Ci będę tłumaczyć, sam się przekonasz. - powiedziałam i spojrzałam na minę Marchewci.
- Później Ci wytłumaczę. - powiedziałam szybko, żeby uniknąć pytań na ten temat.
Wszyscy zaczęli wspominać zeszłoroczne wakacje, w których ja nie brałam udziału.Usiadłam na moim poprzednim miejscu, zdjęłam czapkę z głowy i zaczęłam się jej przyglądać. Mam do nich słabość, można powiedzieć, że kolekcjonuje je. Mam ponad 20, a najwięcej w kolorze niebieskim. Zamyśliłam się. W pewnym momencie, ktoś wyrwał mi ją z rąk. Od razu zareagowałam. Wstałam z fotela i zaczęłam gonić zadowolonego Harry`ego. Wybiegł przez drzwi prowadzące do ogrodu, wyleciałam za nim.
- Harry! - darłam się. -  Oddaj!
- Nie, bo nas nie słuchasz! - odkrzyknął odwracając się w moją stronę.
- Oddaj, bo zrobię coś z Twoimi lokami. - wiedziałam co mówię, włosy to jego słaby punkt. Zatrzymał się. Powoli się do niego zbliżałam.
- Nie zrobisz tego. Kręcą Cię moje loki. - powiedział widocznie zadowolony. Fakt, w pewnym stopniu miał rację, ale nie, żeby od razu kręcić. Wyrwałam mu czapkę z rąk i weszłam spokojnie do domu. Wszyscy siedzieli bardzo zadowoleni. "Ciekawe z czego się tak cieszą" - pomyślałam i podeszłam do lusterka w korytarzu. Ogarnęłam swój wygląd nakładając czapkę. Wróciłam do salonu. Harry siedział w moim fotelu, więc zmuszona byłam usiąść na oparciu kanapy za "nowymi" chłopakami. Tym razem słuchałam ich uważnie, co chwilę spoglądając na Lokowatego czy przypadkiem znowu nie zachce mu się biegać z czapką.


2 komentarze: